Pan Aleksander na stanowisku pracy w NWW |
„Staram się zawsze być niezależnym w swoich poglądach, nie lękam się wyrażać opinii, które są niewygodne, sprzeczne z jakimś układem.”
Pan Aleksander Królikowski przyprowadził się do nas z Bydgoszczy. W Złotnikach Kujawskich zamieszkał ponad 23 lata temu, z terenu naszej gminy bowiem pochodzi jego żona Krystyna. Oboje wychowują dwóch synów – obecnie już studentów. Pan Aleksander od wielu lat pełni funkcję dyrektora Gimnazjum im. Jana Kochanowskiego w Nowej Wsi Wielkiej. Mieszkańcom złotnickiej gminy dał się natomiast poznać jako radny kadencji 1998 – 2002.
M.M.: Rozpoczął Pan właśnie trzecią kadencję dyrektorowania w Gimnazjum w Nowej Wsi Wielkiej. Zna Pan również tamtejszą gminę. Na co zwróciłby Pan uwagę, porównując obie gminy?
Aleksander Królikowski: Z Gminą Nowa Wieś Wielka jestem związany od ponad 29 lat. Tam właśnie w tym czasie rozpocząłem pracę zawodową w Szkole Podstawowej w Brzozie. W 1999 roku zostałem powołany przez Zarząd Gminy w Nowej Wsi Wielkiej do utworzenia gimnazjum. Znam doskonale wszelkie uwarunkowania rozwoju obu gmin. Gminy ze sobą sąsiadują, jednak ich rozwój jest diametralnie różny, uwarunkowany różnymi czynnikami natury polityki gminnej, jak i również uwarunkowaniami społeczno – ekonomicznymi. Obie różni przede wszystkim budżet, od którego zależy pomyślność każdego mieszkańca. Tutaj przewaga gminy NWW jest znacząca. Budżet umożliwia zaspokojenie podstawowych potrzeb mieszkańców oraz realizację najbardziej potrzebnych inwestycji. Gmina Nowa Wieś Wielka absorbuje wiele środków unijnych, dając możliwość rozwoju na wielu płaszczyznach życia publicznego. Jest wsią, która w większości posiada zabudowę zgrupowaną, co ma duże znaczenie w oszczędności w zakresie budowy sieci kanalizacyjnej, wodociągowej, dróg i oświetlenia.
Gmina Złotniki Kujawskie to gmina w przeważającej mierze rolnicza. Każdy rolnik to zakład pracy mniejszy lub większy, w zależności od ilości posiadanej ziemi do uprawy. Dużym atutem tej gminy jest również handel. Wielu ludzi przyjeżdża do Złotniki Kujawskich na tanie zakupy.
Gmina Nowa Wieś Wielka ma optymalną sieć szkół, co umożliwia ekonomiczne dysponowanie subwencją oświatową, bez konieczności znaczących dopłat na podstawową działalność tych placówek.
Natomiast w gminie Złotniki Kujawskie ten aspekt nie przedstawia się najlepiej. Rozbudowa oświetlenia do obecnego stanu budzi wiele wątpliwości. Przejeżdżając przez całą Polskę, nie zauważyłem drugiej takiej rozświetlonej wsi. Większość lamp oświetla pola uprawne naszej gminy. Z ekonomicznego punktu widzenia jest to dodatkowe obciążenie i tak wątłego budżetu. Pamiętamy, kiedy wcześniej wójt, ratując budżet, wyłączał oświetlenie uliczne. Obrazując całą sprawę, można przyjąć, że każdy obywatel gminy ma na utrzymaniu jedną lampę i musi zapłacić za prąd. Oczywiście pieniądze na oświetlenie się znajdą, jeśli radni podwyższą podatki i opłaty, co uderzy wszystkich po kieszeniach już w styczniu. Jestem za racjonalnym ustawianiem lamp, przede wszystkim tam, gdzie są zabudowania, ważne węzły komunikacyjne lub duże skupiska mieszkańców.
Reasumując władze gminne wraz z radnymi powinny skupić się na działaniach, które spowodują zmniejszenie obciążeń budżetu.
M.M.: Za czasów wójta Henryka Styrny pełnił Pan funkcję radnego. Na czym się Pan
"Patrzę tylko, jak pracujecie..." |
A.K.: W tamtej kadencji byłem radnym i członkiem Zarządu Gminy. Jako nauczyciel nie zostałem wybrany do Komisji Oświaty. Oświatą próbowałem zajmować się więc z pozycji członka Zarządu Gminy. W większości przypadków udawało mi się rozwiązywać palące problemy. Rok 1999 to początek reformy oświaty oraz wielu z tym przedsięwzięciem związanych problemów finansowych i organizacyjnych. Przypomnę, że budżet gminy nie był wtedy zasilany funduszami unijnymi.
Szczególnie pamiętam próbę zamknięcia Szkoły Podstawowej w Jordanowie. Społeczność Jordanowa stanowczo protestowała przeciwko zamknięciu placówki z powodów ekonomicznych. Rozumiałem i próbowałem wczuć się w sytuację tej społeczności lokalnej, stając za pozostawieniem szkoły jako placówki edukacyjnej i jednocześnie jako ,,domu kultury” dla tej wsi. Po wakacjach okazało się, że w dziwnych i niezrozumiałych dla mnie okolicznościach, placówka zniknęła na zawsze z sieci szkół. To bardzo mnie zabolało jako orędownika pozostawienia tej placówki w sieci szkół gminy Złotniki Kujawskie.
Podczas mojej kadencji skupiałem się przede wszystkim na tym, aby przepisy prawa były respektowane. Starałem się, aby mieszkańcom żyło się lepiej. Sądzę, że miałem dobry kontakt z wyborcami. Za sukces uważam powołanie Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Złotnikach Kujawskich. Było wiele przeszkód różnej natury w powołaniu tego zespołu. Myślę, że dzięki - między innymi - mojemu zaangażowaniu jako radnego i członka Zarządu Gminy placówka została powołana i funkcjonuje do dziś jako konkurująca w stosunku do Publicznego Ośrodka Zdrowia, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem, zapewniającym należytą opiekę zdrowotną mieszkańcom naszej gminy. Każdy pacjent ma bowiem swobodny wybór zakładu opieki zdrowotnej.
M.M.: Był Pan wtedy postrzegany jako postać kontrowersyjna, żeby nie rzec – niewygodna…
A.K.: Takie też odniosłem wrażenie w trakcie pełnienia mandatu radnego. Staram się zawsze być niezależnym w swoich poglądach, nie lękam się wyrażać opinii, które są niewygodne, sprzeczne z jakimś układem.
Myślę, że swoją działalnością i przykładem dałem się poznać jako człowiek uczciwy i skuteczny w podejmowanych działaniach. Jeszcze dzisiaj wielu ludzi przychodzi do mnie po pomoc w różnych sprawach. Staram się zawsze wychodzić naprzeciw ludzkim potrzebom. Jednak większe możliwości mają właśnie ludzie, którzy pełnią aktualnie mandat radnego. Życzę wszystkim działaczom samorządowym wielu sukcesów dla dobra naszej społeczności.
M.M.: Od dwóch lat mamy nowego włodarza. Czy obecnie – już jako zwykły obywatel gminy Złotniki Kujawskie – zauważył Pan zmianę stylu rządzenia?
A.K.: Pana Witolda Cybulskiego znam jeszcze z czasów studenckich. Poznaliśmy się w Studenckim Hufcu Pracy. Jako nauczyciel, dyrektor gimnazjum sprawdził się znakomicie. Jako dyrektorzy szkół współpracowaliśmy ze sobą, dzieląc się doświadczeniami.
Jako włodarz gminy na pewno też sobie dobrze radzi. Jednak za wcześnie podsumowywać działalność wójta tej kadencji. Jest to dla niego nowa rola, której trzeba się nauczyć. Życzę Panu Witoldowi wielu sukcesów dla dobra i pomyślności wszystkich obywateli.
M.M.: Jakieś widoczne gołym okiem w otoczeniu zmiany na plus?
A.K.: Wizualnie podoba mi się gmina oświetlona setkami lamp, jednak obawiam się, że będzie nas to drogo kosztowało. Czy stać nas na to?
Poza tym przyjazny urząd, mili urzędnicy z wójtem na czele. Wolałbym jednak powiedzieć, co – moim zdaniem - powinno być zmienione. W dobie dzisiejszego kryzysu, kiedy w większości ludzie borykają się z brakiem środków finansowych z powodu zamrożenia płac, drożyzny, należałoby również zamrozić podwyżki podatków, opłat za wodę i kanalizację. Ważną rzeczą jest wydatkowanie budżetu, a więc naszych pieniędzy na cele zwiększające efektywność gospodarki gminnej, a nie na te, które obciążają budżet o kolejne kwoty pieniędzy. Z tego też powodu podnosi się podatki i opłaty, aby płacić na utrzymanie infrastruktury gminnej. Warto pomyśleć również nad modernizacją ujęć wody. Obecnie woda nie jest dobrej jakości. Zatem każdy mieszkaniec, chcący poprawić walory zdrowotne tej wody, musi instalować filtry, co stanowi dodatkowe obciążenie domowego budżetu.
Jeszcze jedna sugestia – dobrze byłoby, aby sesje Rad Gminy odbywały się również w innych miejscowościach. Salka radnego w Urzędzie Gminy jest stanowczo za małym pomieszczeniem. Nie ma w nim miejsca dla mieszkańców gminy, którzy przecież mają prawo uczestniczyć w sesjach.
M.M.: Działał Pan w Fundacji im. Stefana Batorego. Co Pana do tego skłoniło?
A.K.: Fundacja Batorego to znana i ceniona instytucja, bardzo potrzebna szczególnie w czasie przekształceń ustrojowych. W okresie, kiedy zostałem zaproszony na szkolenie w programie ,,Przeciw korupcji”, głośno było w całym kraju o korupcji w różnych sferach życia publicznego, istniało duże zapotrzebowanie na ludzi, którzy potrafią sobie radzić, a przede wszystkim przeciwdziałać tym patologiom. Celem programu jest przeciwdziałanie korupcji i zwiększenie przejrzystości w życiu publicznym. Program został zainicjowany w 2000 roku kampanią społeczną „Korupcja. Nie musisz dawać, nie musisz brać w tym udziału”. Kiedy po raz pierwszy wybrałem się do Warszawy, miałem wiele wątpliwości czy dobrze zrobiłem. Do Sali konferencyjnej Fundacji Batorego zjechało się bardzo dużo ludzi - około 80. Okazało się, że to pierwsze spotkanie ma charakter rekrutacyjny. Na szkolenie mogło się zakwalifikować jedynie ok. 20 osób. W tym momencie pomyślałem, że będzie wstyd wracać jako pokonany kandydat. Po miesiącu otrzymałem informację, że zostałem zakwalifikowany na roczne przeszkolenie. Oczywiście skorzystałem. Otrzymałem certyfikat. W województwie kujawsko-pomorskim byłem pierwszym absolwentem tego kursu. Szkolenia miały charakter warsztatowy, wzbogaciły mnie o szeroką wiedzę na temat mechanizmów korupcji i nie tylko. Monitoring obietnic wyborczych jest jedną z ciekawszych akcji w ramach działań fundacji. Najprościej ujmując, każdy wyborca powinien zachować sobie ulotki kandydatów i pod koniec rozliczyć ich z obietnic wyborczych. Można też wypełnić tabelę z dwoma rubrykami: Co dla siebie?, Co dla innych? Po takiej weryfikacji nie będziemy już mieli złudzeń, kto się sprawdził, a kto nie. Wybierając radnych, musimy mieć świadomość, że jest to organ uchwałodawczy, a wójt jest organem wykonawczym, czyli realizującym uchwały.
M.M.: Praca dla Pana to…
A.K.: Praca jest nieodzownym warunkiem zaspokojenia naszych potrzeb w szerokim aspekcie życia ludzkiego. Chcemy być czynnymi, fizycznie i umysłowo. Każdy z nas powinien być świadomy, że dla osiągnięcia celu musimy pracować rzetelnie i uczciwie. Dzięki temu rośnie poczucie faktycznego sensu życia. Jak mówił Albert Einstein: ,,Każda praca jest dobra, o ile jest dobrze wykonana”. Najlepiej jeszcze, aby praca wykonywana była z chęcią i radością dla dobra innych ludzi. Praca wykonywana z przymusu będzie mało wydajna i nie przyniesie zadowolenia. Dlatego też przede wszystkim powinna być: sensowna, potrzebna i użyteczna.
Praca zawodowa, którą wykonuję na co dzień i bardzo lubię, przynosi mi wiele satysfakcji. W ostatnim dziesięcioleciu przyszło mi wprowadzać w życie dwie reformy oświaty, bardzo trudne w realizacji z wielu względów. Cieszy mnie fakt, iż mimo złożoności wielu aspektów wprowadzanych reform, udało mi się stworzyć szkołę nowoczesną, kształcącą uczniów na wysokim poziomie. Uzyskujemy dobre i bardzo dobre wyniki egzaminu gimnazjalnego. Dwa razy zdobyliśmy I miejsce w powiecie bydgoskim oraz wysoką lokatę w województwie kujawsko – pomorskim. Nasi uczniowie są dobrze oceniani przez szkoły ponadgimnazjalne. Baza placówki spełnia wysokie standardy europejskie. Jest również dobrze oceniana przez mieszkańców naszej gminy, ponieważ uczęszczają do nas także, mimo braku dowozu, uczniowie z miejscowości: Tarkowo Górne, Palczyn czy Dąbrówka Kujawska.
M.M.: Pana motto życiowe?
A.K.: Ode mnie zależy, jak przeżyję każdy kolejny dzień swojego życia, czy w smutku, czy w radości. Wybieram radość:)
M.M.: Czego życzyć Panu w nadchodzącym nowym roku 2013, a czego życzyłby Pan nam wszystkim – mieszkańcom gminy Złotniki Kujawskie?
A.K.: Spełnienia nakreślonych planów w zdrowiu i radości dla pomyślności swojej i najbliższych.
Wszystkim mieszkańcom naszej gminy życzę dużo zdrowia, spokoju, optymizmu oraz mniejszych obciążeń podatkowych.
Czas relaksu... |
Rozmawiała: Małgorzata Małecka
Fotografie udostępnione do druku przez rozmówcę
S. 8/9 "Gmina w obiektywie" 7 grudzień 2012Fotografie udostępnione do druku przez rozmówcę
***
„Myślę, że miłość do muzyki mam wrodzoną.”
Pani Janina Domagała
od 14 lat należy do Zespołu Śpiewaczego „ Złotniczanki” i jest współtwórczynią
jego licznych sukcesów. Ta mieszkanka Złotnik Kujawskich należy do ludzi
aktywnych w każdym wieku. Na emeryturze wreszcie może poświęcić się swojej
pasji. Czerpiąc więc z życia radość, przy okazji sprawia ją również innym, tym,
którzy oglądają występy zespołu.
"Złotniczanki" w Nakle (z archiwum Pani Janiny) |
Janina Domagała: Do Zespołu Śpiewaczego „Złotniczanki” wstąpiłam w 1998 roku
M.M.: Pamięta Pani ten dzień? Jak została Pani przyjęta?
Janina Domagała: Miałam ogromną
tremę., ale za namową koleżanki zdecydowałam się wstąpić do zespołu.
M.M.: Kto kierował
wtedy zespołem?
Janina Domagała: Zespołem kierowała
już wtedy pani mgr Iwona Szczepańska.
M.M.: Czy początki były trudne? Miała Pani tremę przed występami?
M.M.: Czy początki były trudne? Miała Pani tremę przed występami?
Janina Domagała: Rzeczywiście,
początki były trudne .Miałam tremę przed każdym występem na scenie.
M.M.: Dlaczego
zdecydowała się Pani dołączyć do zespołu?
Janina Domagała: Zdecydowałam się dołączyć do zespołu, ponieważ bardzo lubię śpiewać oraz wywodzę się z rodziny kochającej muzykę. Moi bracia oraz ojciec tworzyli zespół, który uświetniał zabawy i wesela w latach 60. .Ojciec grał na skrzypcach, brat Franciszek na trąbce i akordeonie, brat Czesław na akordeonie, brat Stefan na skrzypcach, a brat Józef na perkusji. Muzyka była zawsze obecna w naszym rodzinnym domu. Mieszkaliśmy w Jordanowie. W latach 50. i 60. nie było światła elektrycznego. Założono je dopiero w 1962 roku. Często wszyscy bracia przybywali do naszego domu rodzinnego i wieczorami w wolnym czasie ćwiczyli utwory ze słuchu. Wszyscy śpiewaliśmy i świetnie się przy tym bawiliśmy. Moja matka również pięknie śpiewała. Myślę, że miłość do muzyki mam wrodzoną.
Janina Domagała: Zdecydowałam się dołączyć do zespołu, ponieważ bardzo lubię śpiewać oraz wywodzę się z rodziny kochającej muzykę. Moi bracia oraz ojciec tworzyli zespół, który uświetniał zabawy i wesela w latach 60. .Ojciec grał na skrzypcach, brat Franciszek na trąbce i akordeonie, brat Czesław na akordeonie, brat Stefan na skrzypcach, a brat Józef na perkusji. Muzyka była zawsze obecna w naszym rodzinnym domu. Mieszkaliśmy w Jordanowie. W latach 50. i 60. nie było światła elektrycznego. Założono je dopiero w 1962 roku. Często wszyscy bracia przybywali do naszego domu rodzinnego i wieczorami w wolnym czasie ćwiczyli utwory ze słuchu. Wszyscy śpiewaliśmy i świetnie się przy tym bawiliśmy. Moja matka również pięknie śpiewała. Myślę, że miłość do muzyki mam wrodzoną.
M.M.: W jaki sposób
rozwija się zespół w czasie, kiedy Pani jest jego członkiem?
Janina Domagała: Corocznie
wprowadzamy do repertuaru folkloru kujawskiego nowe piosenki, ćwiczymy nowe
układy taneczne.
M.M.: Jak wyglądają przygotowania do występów?
M.M.: Jak wyglądają przygotowania do występów?
Janina Domagała: Dwa razy w tygodniu
odbywają się próby. Przed występami w innych miejscowościach próby
zespołu są bardzo intensywne.
M.M.: Co sprawia Pani
najwięcej satysfakcji: spotkania z członkami zespołu, wspólne próby czy
występy?
Janina Domagała: Wszystko raduje mnie
w równym stopniu. Bardzo się cieszę, ze wspólnych spotkań, bo stanowimy zgraną
grupę. Jest to dla mnie oderwanie od codziennej rzeczywistości i twórcze
spędzenie wolnego czasu, którego mam bardzo dużo.
M.M.: Dzieci i wnuki wspierają Panią? Towarzyszą podczas występów?
M.M.: Dzieci i wnuki wspierają Panią? Towarzyszą podczas występów?
Janina Domagała: Jedynie córka z zięciem
oglądają moje występy, które odbywają się w Złotnikach Kujawskich.
Wnukom bardzo podobam się w stroju ludowym, lecz wolą muzykę młodzieżową.
M.M.: Zespół odnosi
wiele sukcesów. Które z nich wspomina Pani najmilej?
Janina Domagała: Wszystkie wspominam
mile. Najbardziej cieszą mnie te występy, w których zdobywamy I miejsca i
nagrody za nasz wkład pracy. Są to przeglądy zespołów folklorystycznych.
Uwielbiam występy w Ciechocinku, Konecku, Inowrocławiu i w Bydgoszczy na Wyspie
Młyńskiej.
M.M.: Ludzie rozpoznają panią? Gratulują występów i sukcesów czy raczej zazdrosną?
M.M.: Ludzie rozpoznają panią? Gratulują występów i sukcesów czy raczej zazdrosną?
Janina Domagała: Ludzie mnie
rozpoznają, ale nie wiem czy mi zazdroszczą.
M.M.:: Słyszałam, że Pani kierownik Iwona Szczepańska to „ostra babka”…
M.M.:: Słyszałam, że Pani kierownik Iwona Szczepańska to „ostra babka”…
Janina Domagała: Pani Iwona Szczepańska
jest wymagająca, ale wie co robi. Bez jej determinacji nie mielibyśmy
takich sukcesów na przeglądach zespołów folklorystycznych. Bardzo ją
wszyscy za to cenimy.
M.M.: Mimo nazwy
„Złotniczanki” w skład zespołu wchodzą również panowie?
Janina Domagała: Tak. W skład
naszego zespołu wchodzi 5 mężczyzn, w tym 2 grających na instrumentach i
3 śpiewających. Bardzo dobrze, że są z nami, gdyż dzięki ich głosom i
grze nasz zespół zyskał na atrakcyjności.
M.M.: Zespół
regeneruje swoje siły podczas wspólnych wyjazdów rekreacyjnych? Gdzie już
wspólnie byliście?
Janina Domagała: Wspólnie
obchodzimy spotkania opłatkowe oraz imieninowe .Bawimy się przy tym świetnie.
Wspólnie wyjeżdżamy tylko na przeglądy zespołów, uroczystości
dożynkowe. Uczestniczymy w uroczystościach gminnych: jubileusze pożycia
małżeńskiego, WOŚP i inne imprezy, gdy mamy na nie zaproszenie.
M.M.: Czy ma Pani jeszcze jakieś marzenia związane z zespołem?
Janina Domagała: Bardzo chciałabym abyśmy mieli większe pomieszczenie na próby z salką do ćwiczenia układów tanecznych z odpowiednim nagłośnieniem, w którym moglibyśmy wyeksponować swoje nagrody, gdzie mogłaby przychodzić młodzież i dzieci, aby zachęcić ich do wstąpienia do naszego zespołu i by powstał zespól wielopokoleniowy.
M.M.: Czy ma Pani jeszcze jakieś marzenia związane z zespołem?
Janina Domagała: Bardzo chciałabym abyśmy mieli większe pomieszczenie na próby z salką do ćwiczenia układów tanecznych z odpowiednim nagłośnieniem, w którym moglibyśmy wyeksponować swoje nagrody, gdzie mogłaby przychodzić młodzież i dzieci, aby zachęcić ich do wstąpienia do naszego zespołu i by powstał zespól wielopokoleniowy.
M.M.: Jest Pani
rodowitą Kujawianką? Skąd pochodzi Pani rodzina?
Janina Domagała: Urodziłam się na
Kujawach. Moja korzenie rodzinne to Małopolska, dawne województwo
nowosądeckie.
M.M.: Czy gmina
Złotniki Kujawskie, Pani zdaniem, to dobre miejsce do zamieszkania?
Janina Domagała: Bardzo podoba mi się
gmina Złotniki Kujawskie, bo mieszkają tu życzliwi i mili ludzie.
M.M.: Najpiękniejsze
miejsce na Kujawach Pani zdaniem?
Janina Domagała: Złotniki Kujawskie.
***
Po tych, jakże budujących, słowach, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko
życzyć Pani Janinie, pozostałym członkom zespołu oraz pani kierownik Iwonie
Szczepańskiej wielu udanych występów oraz spełnienia marzeń.
***
„Rękodziełem zajmuję się od dzieciństwa.”
|
M.M.: Ostatnio wystawiała Pani swoje prace na dożynkach w Złotnikach
i cieszyły się one dużą popularnością. Co to było?
Irena Kopyszka: Za namową
koleżanki, zaangażowanej w przygotowanie tegorocznych dożynek, wystawiłam prace
z papierowej wikliny.
M.M.: Na czym polega ta technika?
|
M.M.: Już wcześniej zajmowała się Pani rękodziełem. Jakim?
I.K.: Od
dzieciństwa zajmuję się rękodziełem. Pierwsze moje prace to serwetki haftowane
i robione na szydełku, które wykonywałam, będąc w szkole podstawowej.
Uczęszczając do szkoły średniej, robiłam głównie swetry na drutach. Potem na
maszynie dziewiarskiej, głownie dla dzieci swetry z widokami i postaciami z
bajek oraz filmów. Wykonywałam prace z różnych materiałów i na różne okazje.
Najczęściej związane ze świętami np. bombki, pisanki i kartki wykonane techniką
quillingu, świeczniki z szyszek, choinki z makaronu czy
cukierków.
M.M.: Ma więc Pani duże doświadczenie w tym względzie. Co Panią inspiruje?
Dożynkowa wystawa dzieł Pani Ireny |
M.M.: To Pani jedyne hobby?
I.K.: Lubię też
bardzo spacery oraz wycieczki po naszym pięknym kraju.
M.M. Słyszałam, że to rodzinne uzdolnienia…
I.K.: Tak, moja
mama wyszywa, robi na drutach i szydełku. Córka wykonuje piękne obrazy haftem
krzyżykowym, matematycznym oraz rozmaite rzeczy na szydełku. Poza tym zajmuje
się origami.
M.M.: Ale Pani jest uzdolniona nie tylko manualnie. Proszę przybliżyć
naszym czytelnikom swoją profesję?
I.K.: Jestem
przede wszystkim nauczycielem matematyki i informatyki. W szkole prowadzę kółko
matematyczne i głównie skupiam się na rozwijaniu tych zainteresowań u moich uczniów.
Przedmiot ten nie wzbudza zbytniej sympatii wśród dzieci. Staram się im więc
pokazać, że matematyki nie należy się bać, trzeba ją zrozumieć. Prowadzę tez
zajęcia koła informatycznego.
Jestem absolwentką kierunku
informatyka i lubię programować. Na co dzień nie mam na to czasu ani potrzeby.
Jednakże w weekendy uczę w szkole policealnej, gdzie mogę wykorzystać i te
nabyte umiejętności.
M.M.: Uczy Pani dzieci nie tylko informatyki czy matematyki, ale
rozwija również ich talenty artystyczne. Jak Pani zachęca uczniów do tych
żmudnych i czasochłonnych działań?
I.K.: Przed laty
uczyłam także techniki. W klasach IV-VIII było więcej godzin tego przedmiotu.
Uczniowie przede wszystkim wykonywali zadania praktyczne. Robótki na drutach,
szydełkowanie, szycie, prace z drewna, metalu czy gotowanie i pieczenie to
umiejętności, jakich każdy uczeń musiał nabyć czy chociażby spróbować się
nauczyć. Obecnie program z tego przedmiotu obejmuje dużo teorii, a niewiele
ćwiczeń praktycznych, co jest mało atrakcyjne dla ucznia.
W ubiegłym roku prowadziłam zajęcia
plastyczne w klasie VI w wymiarze 0,5h tygodniowo. Do tego jest spory zakres
wiadomości, zatem mało czasu na prace praktyczne. Ale muszę powiedzieć, że
uczniowie chętnie wykonują prace różnorodnymi, nowymi, nieznanymi im
technikami.
M.M.: Czy takie wszechstronne rozwijanie i wychowywanie podopiecznych to
Pani świadome działania, czy po prostu dzieli się Pani z uczniami swoimi
pasjami?
I.K.: Będąc
wychowawcą klasy VI, miałam uczniów uzdolnionych matematycznie, ale i
plastycznie. Przynosili mi różne prace wykonane zarówno przez nich w domu jak i
przez inne osoby. Do szkoły przychodzą różne zaproszenia do wzięcia udziału w
konkursach. I tak na Boże Narodzenie ogłoszono wojewódzki konkurs na ozdobę z
materiałów odpadowych. W domu wykonałam kilka przykładowych prac, wykorzystując
płyty CD, wełnę, puszki itp. Zachęciło to wielu uczniów do wykonania pięknych prac
nie tylko podobnymi technikami. Uczennica klasy VI – Agata Wiktorowicz została
laureatką tego konkursu. Sukces odniósł tez uczeń tejże klasy, wykorzystując
metodę quillingu w konkursie powiatowym „Kujawy, Kujawy, ty stara ziemico”
Cała klasa zaangażowała się w
wykonanie podziękowań dla rodziców w formie pamiątkowej książki. Chętnie
zostawali po lekcjach, aby wykonać prace.
M.M.: To wspaniale, że dzięki Pani uczniowie mają szansę odnieść sukces w
tym, co lubią robić. Wiem, że dzięki temu czują się docenieni i
dowartościowani. Od kilku lat prowadzi Pani także gazetkę szkolną i szkolną
stronę WWW. Jak godzi Pani tyle zajęć z obowiązkami domowymi?
I.K.: Gazetkę
szkolną „Szkolniak” prowadzę od 2005 roku. wydaję ją z różną częstotliwością.
Kiedyś była miesięcznikiem, w ubiegłym roku wydałam 4 numery w ciągu roku
szkolnego. W szkole obecnie jest mniej uczniów, a przez to mniej chętnych do
współpracy. Jeżeli zaś chodzi o obecną stronę WWW.Gniewkowiec.za.pl to jej autorem jest moja córka, ja zaś zajmuję się
aktualizacją. Jestem autorem strony WWW.ekogniewkowiec.za.pl, która zawiera treści opracowane przez uczniów
i nauczyciela przyrody. Później nagrodzonej w konkursie wojewódzkim.
W tym roku szkolnym planuję pożegnać
się z gazetką. Może znajdzie się ktoś, kto poprowadzi ją dalej i rozwinie. Ja
natomiast mogę pomóc przy składzie i wydruku. Chcę teraz więcej czasu poświęcić
na swoje hobby.
Jeżeli chodzi o obowiązki domowe, to
na szczęście dzieci są dorosłe i nie muszę im poświęcać dużo czasu. Starają się
także pomagać w domu.
M.M.: Pani urodziła się na Kujawach, ale czy Pani rodzina to rodowici
Kujawiacy?
I.K.: Moi rodzice
mieszkają pół wieku w Inowrocławiu, pochodzą z Kujaw, mama z okolic Gniewkowa,
a ojciec z okolic Dąbrowy Biskupiej.
M.M.: Połowę życia spędziła Pani w Złotnikach, Gniewkowcu i okolicach. Za
co ceni Pani naszą gminę, powiat, a co by Pani zmieniła?
I.K.: W ostatnich
latach, zarówno w naszej gminie, jak i powiecie, nastąpiło wiele zmian.
Powstały nowe drogi, chodniki, place zabaw, realizowane są nowe inwestycje.
Jednakże potrzeby są o wiele większe niż możliwości. Na naszym terenie powstały
stowarzyszenia, które chętnie sięgają po środki unijne. Organizowane są różne
imprezy, spotkania, wyjazdy dzięki czemu nastąpiła integracja ludności z
różnych środowisk.
M.M.: Jakie miejsca na Kujawach poleciłaby Pani osobom, chcącym zwiedzić
nasz piękny region?
I.K.: Zachwycają
mnie inowrocławskie Solanki. Polecam je wszystkim, potrzebującym relaksu i
wypoczynku.
M.M.: Czego życzyć Pani w nadchodzącym nowym roku szkolnym?
***
I tego właśnie Pani życzymy! Powodzenia i wielu
pięknych inspiracji!
Wszystkie fotografie wykonała i udostępniła Pani Irena Kopyszka.
Wszystkie fotografie wykonała i udostępniła Pani Irena Kopyszka.
***
(…) kujawskie nuty grają w moim
sercu…
|
W naszym Powiatowym Konkursie Interdyscyplinarnym
„Kujawy, Kujawy, ty stara ziemico…” zdobyła III miejsce na poziomie gimnazjum w
kategorii zdobnictwo. Pierwszego i drugiego miejsca nie przyznano.
Tyle tytułem wstępu. Teraz głos zabierze laureatka.
M.M.: Pochwal się. Co wykonałaś na konkurs „Kujawy,
Kujawy…”?
Monika Kędzierska: Nie lubię się chwalić, tym bardziej
czymś, co kocham i co jest częścią mojego życia, ale na konkurs przygotowałam
kobietę w stroju kujawskim wykonaną techniką origami modułowego.
M.M.: Zaskoczył Cię werdykt jury?
M.K.: Powiem szczerze, nie spodziewałam
się, że komuś może spodobać się moja praca. Wiedziałam, że będą zapewne lepsi,
którzy dzieła dopracują w najmniejszym szczególe. Kiedy dowiedziałam się, że
zajęłam III miejsce, byłam w niemałym szoku i nadal nie mogę oswoić się z
wiadomością, że rzeczywiście moje hobby podoba się ludziom.
M.M.: Nagroda Cię usatysfakcjonowała? Trafiła w Twój gust?
M.M.: Nagroda Cię usatysfakcjonowała? Trafiła w Twój gust?
M.K.: Książek nigdy za wiele! Tym bardziej,
że lubię poszerzać wiedzę, którą posiadam. Nigdy też nie wiadomo co się może
przydać.
M.M.: Podobno origami to Twoja pasja?
Od jak dawna się nią zajmujesz i ile czasu na nią poświęcasz?
M.K.: Owszem. origami było moją pasją
jakieś dwa lata temu, kiedy to zaczynałam moją przygodę z tą techniką. Teraz
jest to część mojego życia. W ten sposób wyrażam to, co czuję do danej osoby,
obdarowuję ludzi oraz świetnie bawię się przy tworzeniu nowych postaci. Bywa
tak, że potrafię spędzić kilka godzin na składaniu trójkątów i wplataniu w
całość. Czasem jednak brakuje czasu, aby cokolwiek robić. Szczególnie wtedy,
kiedy mam obowiązki szkolne. Dlatego nie potrafię oszacować, ile czasu na
to poświęcam.
M.M.: Brałaś już udział w podobnych konkursach? Zdobywałaś w tym zakresie już nagrody?
M.M.: Brałaś już udział w podobnych konkursach? Zdobywałaś w tym zakresie już nagrody?
M.K.: Nie. Był to pierwszy konkurs na
który przygotowałam coś z origami. Nigdy nie próbowałam, bo brakowało mi
pewności siebie. W tym konkursie pewnie też nie wzięłabym udziału, gdyby nie
nauczyciel. Ostatnio zauważyłam, że ludziom zaczynają podobać się ozdoby
wykonywane tą techniką. Może to czas, aby wreszcie pokazać, że coś potrafię?
M.M.: Piszesz również wiersze m.in. na temat naszego regionu. Kujawy Cię inspirują?
M.M.: Piszesz również wiersze m.in. na temat naszego regionu. Kujawy Cię inspirują?
|
M.M.: Słyszałam, że mimo młodego wieku, jesteś już
współautorką tomiku wierszy. Możesz opowiedzieć o tym w kilku zdaniach?
M.K.: Kilka lat temu do naszej szkoły
przyjechał pan Robert Karwat na spotkanie autorskie. Mówił językiem, którym i
ja się posługuję. W piękny sposób opowiadał o swoim spojrzeniu na otaczający
nas świat. Kiedy rozdał nam swoje wizytówki, zapaliła mi się lampka – Czemu by nie spróbować zasięgnąć opinii
kogoś kto się tym zajmuje? Wysłałam mu e-maila z moimi wierszami. W
kolejnych wiadomościach wymienialiśmy opinie na temat poezji. W sierpniu 2010
roku dostałam maila z pomysłem stworzenia wspólnej książki. Wszystko szło
bardzo sprawnie. Pan Robert pozyskał sponsorów i w październiku 2011 roku nasze
dzieło ujrzało światło dzienne.
M.M.: Z czym kojarzy Ci się nasz
region?
M.K.: Kujawy kojarzą mi się od zawsze z
ciepłem domowego ogniska. Kiedy słyszę o naszym regionie, na myśl przychodzą mi
wszystkie przepiękne obrazy, jakie w swoim życiu widziałam. Nie potrafię w
kilku zdaniach opowiedzieć na to pytanie. Wiem jedno – ziemia kujawska jest
miejscem zachwycającym.
M.M.: Jak oceniasz naszego bloga, na
którym m.in. dokumentowaliśmy działania projektowe?
M.K.: Jest to jeden z najlepszych blogów,
na których miałam okazję gościć. Szata tej strony jest bardzo przejrzysta i
przemyślanie ułożona. Każdy znajdzie coś dla siebie. Jest to pierwsza strona o
Kujawach, na której znajduje się tyle informacji o tym pięknym regionie. W
skali od 1 do 10 zdecydowanie dałabym 10. :)
M.M.: Dziękuję bardzo za te miłe słowa w imieniu
swoim, twórców projektu oraz uczestników. Czy w Twojej szkole podejmowane są
podobne działania na rzecz środowiska lokalnego, regionu? Jeśli tak, to jakie?
M.K.: W naszej szkole, aby zachować
tradycje kujawskie, Pani Dyrektor wyszła z pomysłem stworzenia muzeum.
Prace nad tym przedsięwzięciem trwały ponad rok. W tym czasie, szczególnie
uczniowie klasy drugiej gimnazjum, zgłębiali wiedzę dotyczącą Kujaw. Do
tworzenia muzeum włączyli się także najmłodsi, którzy dzielnie przynosili
pamiątki. Choć muzeum zostało otwarte 15 czerwca tego roku, prace nad
zachowaniem tradycji na pewno nie ustaną.
M.M.: Jakie miejsce na Kujawach poleciłabyś turystom i dlaczego akurat to?
M.K.: Kujawy są zbyt bogate w piękne miejsca, abym mogła opisać to w kilku zdaniach. Dla mnie najpiękniejsza jest plaża w Tucznie, bo to miejsce w którym się wychowuję. Równie bliski mi jest Park Solankowy w Inowrocławiu. Jednak bywają różne gusta. To, co dla mnie jest wspaniałe, dla kogoś może być okropne. Dlatego turystów zapraszam do zwiedzenia całych Kujaw. :)
M.M.: Jakie miejsce na Kujawach poleciłabyś turystom i dlaczego akurat to?
M.K.: Kujawy są zbyt bogate w piękne miejsca, abym mogła opisać to w kilku zdaniach. Dla mnie najpiękniejsza jest plaża w Tucznie, bo to miejsce w którym się wychowuję. Równie bliski mi jest Park Solankowy w Inowrocławiu. Jednak bywają różne gusta. To, co dla mnie jest wspaniałe, dla kogoś może być okropne. Dlatego turystów zapraszam do zwiedzenia całych Kujaw. :)
***
Monice bardzo dziękujemy za poświęcenie – jakże cennego
– wakacyjnego czasu na naszą rozmowę. Szkoda, że młoda artystka nie robi
zdjęć swoich dzieł. Uzbierałaby się zapewne niezła kolekcja. A same dzieła,
cóż, poszły w świat. Za to macie doskonałą okazję zapoznać się z jednym z jej
wierszy. Od kilku tygodni znajduje się on bowiem w zakładce „Młodzi o naszej
ziemi, życiu i ludziach...” Kto nie czytał, do dzieła!
Monika z koleżankami na jeziorze... |
***
Młody, uzdolniony
artystycznie z zamiłowaniem do sztuki kujawskiej…
Dumny
laureat z nagrodą obok swojego dzieła (Fot. Irena Kopyszka) |
M.M.:
Jak dowiedziałeś się o konkursie?
Rafał
Burzyński: O konkursie powiadomiła mnie i moja klasę, moja
wychowawczyni - pani Irena Kopyszka.
M.M.:
W jaki sposób wpadłeś na pomysł, aby zrobić właśnie taki bukiet i kartkę?
|
R.B.: Moja
wychowawczyni pomogła mi, dając pomysły na pracę i różne elementy kujawskie,
które wykorzystałem w mojej pracy.
M.M.:
Czy byłeś zaskoczony pierwszym miejscem?
R.B.:
Byłem nim zaskoczony. Ponieważ był to konkurs o zasięgu powiatowym, to
pomyślałem, że będzie na nim tak wysoki poziom oceniania, że moja praca
ma małe szanse na zdobycie nagrody…
M.M.:
Jak Ci się podobała uroczystość - Dzień Kujawski?
R.B.: Ta
uroczystość podobała mi się ze względu na tematykę kujawską i zaangażowanie
dzieci do podtrzymywania kujawskiej tradycji.
M.M.:
A co spodobało
Ci się szczególnie?
R.B.:
Podczas Dnia Kujawskiego szczególnie podobał mi się występ młodzieży z projektu
z Zespołem Śpiewaczym Złotniczanki.
Była to współpraca międzypokoleniowa.
M.M.:
Jak
oceniasz swojego starszego kolegę w roli prowadzącego imprezę?
R.B.:
Prowadzącego imprezę oceniam bardzo dobrze. Ja nie potrafiłbym tak jak on
sprawnie poprowadzić takiej uroczystości. Cieszę się, że Szymon, który był
uczniem tej samej szkoły podstawowej, co ja, potrafił tak zaangażować się
w projekt realizowany w jego nowej placówce. Jak zauważyłem na zdjęciach na
blogu „Kujawy, Kujawy….” w projekcie brały udział przede wszystkim dziewczęta.
Tym bardziej jestem pełen podziwu dla Szymona.
M.M.:
Jaką
nagrodę dostałeś?
R.B.:
Nagrodę, którą dostałem jest książka pt. „Cuda Świata”. Lubię książki, więc
jestem bardzo zadowolony z nagrody.
M.M.:
Czy może chciałbyś komuś podziękować?
R.B.:
Chciałbym podziękować pani Irenie za to, że zachęciła mnie do wzięcia udziału w
tym konkursie, za ukierunkowanie, co przyczyniło się zapewne do zdobycia
przeze mnie I miejsca.
M.M.:
Dziękuję Ci za rozmowę i życzę w przyszłości jeszcze wielu podobnych sukcesów.
R.B.:
Dziękuję bardzo.
***
Grupa Projektowa: Proszę opowiedzieć
w kilku słowach o sobie. Praca, pasje, zainteresowania?
Małgorzata Małecka: W kilku słowach to się nie da. Za
długo żyję (śmiech). Spróbuję jednak w kilku zdaniach. Z wykształcenia jestem
nauczycielem polonistą, ukończyłam UMK w Toruniu, a potem również podyplomówkę
dziennikarską w Bydgoszczy. Przez prawie 17 lat uczyłam – najpierw w
Szkole Podstawowej w Gniewkówcu, potem w złotnickim gimnazjum. Niestety, stan
zdrowia nie pozwolił mi kontynuować pracy z młodzieżą. Obecnie zajmuję się
dziennikarstwem, gdyż mogę to robić przez Internet. Od zawsze interesowało mnie
pisanie tekstów i czytanie książek. Od najwcześniejszych lat „pożerałam”
wszelkiej maści książki, pisałam wiersze, teksty publicystyczne. W późniejszych
latach trochę publikowałam. Prowadziłam też gazetkę szkolno-środowiskową oraz
zespoły teatralne. Równocześnie hodowałam rośliny doniczkowe. Obecnie są to
głównie storczyki i fiołki afrykańskie odmianowe. Interesują mnie również
kamienie półszlachetne, ręcznie wyrabiana biżuteria i – oczywiście –
fotografika!
GP: Czy jest Pani rodowitą
Kujawianką?
M.M.: Urodziłam się w Inowrocławiu.
Rodzina mojej mamy Zofii, zarówno ze strony jej ojca, jak i matki to Kujawianie
z dziada pradziada. Natomiast mój ojciec pochodził z okolic Kielc, więc czasami
sobie żartuje, że jestem „krzyżówką” kujawsko-kielecką.
GP: Z czym kojarzą się Pani Kujawy?
M.M.: I znowu zanosi się na dłuższą
wypowiedź, gdyż Kujawy kojarzą mi się z wieloma osobami i rzeczami. Wymienię
więc tylko najważniejsze skojarzenia. Kujawy to dom – Dobrogościce, ponieważ
tam mieszkałam przez ponad 20 lat. Poza tym: Inowrocław – Solanki, II LO –
„Konopa” (uczęszczałam), Kruszwica – Mysia Wieża, Królowa Jadwiga, Władysław
Łokietek, Jan Kasprowicz, Stanisław Przybyszewski, Henryk Lewicki „Na kujawską
nutę” – felietony pisane gwarą, właśnie gwara kujawska, stroje, kujawiaczki
itp.
GP: Czy w jakiś szczególny sposób
interesuje się Pani kulturą i tradycjami naszego regionu?
M.M.: Trudno powiedzieć, bo co to znaczy
„szczególnie”? Jak można nie interesować się czymś, co nas otacza. Tradycje i
kultura każdego regionu naszego kraju są ciekawe i warte poznania, ale Kujawy
wyróżnia fakt, że tu jest mój dom, moje miejsce na ziemi. Póki więc można,
trzeba się o nim dowiedzieć jak najwięcej, żeby później nie żałować, iż coś się
bezpowrotnie straciło.
GP: Wiemy, że Pani uczniowie brali
udział w wielu konkursach recytatorskich, i że zainicjowała Pani w Złotnikach
Konkurs Recytatorski pt. ”Kujawy, Kujawy, ty stara ziemico…” Skąd taki pomysł?
M.M.: W 1992 r. rozpoczęłam pracę w SP w
Gniewkówcu i już pod koniec tegoż roku szkolnego zorganizowałam swój pierwszy
konkurs recytatorski. Ponieważ byłam młoda i niedoświadczona, skonstruowałam
tak regulamin konkursu, że przyjechało na niego ponad 100 gości – uczestników i
opiekunów. Ogarnęłyśmy z koleżankami ten „najazd”, chociaż była to masa
przekraczająca liczebność całej naszej szkoły. Potem zaczęłam się zastanawiać,
jakby tu dopracować swój pomysł i tak jakoś samo poszło w kierunku
regionalizacji. Kiedy w roku 1999 zostałam zatrudniona w Gimnazjum w Złotnikach,
miałam już jasną koncepcję swojego przedsięwzięcia.
GP: Ile edycji tego konkursu Pani
zorganizowała?
M.M.: Dzięki wsparciu i życzliwości
koleżanek oraz kolegów z pracy, a także wielu sponsorów, udało mi się jeszcze w
szkole podstawowej przeprowadzić 7 edycji konkursu, a w gimnazjum w
unowocześnionej formule – 9 .
GP.: Co najmilej wspomina Pani ze
wszystkich edycji tego konkursu? Czy jakiś uczestnik szczególnie utkwił Pani w
pamięci? Jeśli tak, dlaczego?
M.M.: Najmilej wspominam zadowolenie
uczestników, ich opiekunów oraz rodziców, ich zaskoczenie niezwykle cennymi –
jak na tego typu konkurs – nagrodami. Równie miło mi było, kiedy udało się na
konkurs zaprosić jakiegoś twórcę regionalnego. Pamiętam, że na jednym z
ostatnich konkursów zaszczycił nas Pan Henryk Lewicki, który podpisywał swoje
książki, a kilka z nich podarował laureatom potyczek recytatorskich. Jeśli
natomiast chodzi o uczestników, nie chciałabym nikogo wymieniać, aby inni nie
poczuli się pominięci.
GP: Czy sądzi Pani, że kujawskie
tradycje, zwyczaje, kultura są warte tego, aby kultywować je wśród dzieci i
młodzieży? W jaki sposób można to robić?
M.M.: Dla poczucia własnej tożsamości
tradycje i kultura „małej ojczyzny” są bardzo ważne. Wspominałam już o tym
wcześniej. A metody kultywowania? Przede wszystkim powinny być skuteczne.
Sposoby należy dobierać nienachalnie, kierując się wiekiem i charakterem
uczestników. Muszą być one atrakcyjne dla młodzieży. Myślę, że autorki projektu
dały dobry przykład i doskonale zintegrowały uczestników oraz realizatorów
przedsięwzięcia. Przy okazji w niektórych wzbudziły się pasje literackie,
kulinarne czy fotograficzne…
GP: Jest Pani jednym z realizatorów
naszego projektu „Kujawy, Kujawy, ty stara ziemico…”. Czy długo się Pani
wahała, kiedy spotkała się z tą propozycją?
M.M.: Dlaczego w ogóle miałabym się wahać?
Taka praca to dla mnie sama przyjemność, więc czemu miałabym sobie jej
odmawiać?
GP: Co Pani sądzi o naszym
projekcie?
M.M.: Uważam, że to bardzo dobry pomysł,
łączący w sobie wiele dziedzin, wspierający wszechstronny rozwój naszej
młodzieży oraz pogłębiający jej więzi z regionem kujawskim. Czuję jednak
niedosyt, można by jeszcze tyle ciekawych akcji przeprowadzić. Myślę, \że warto
przedsięwzięcie powtórzyć w niedalekiej przyszłości, może nawet na nieco
szerszą skalę…
M.M.: Cała przyjemność po mojej stronie.
Życzę udanego końca roku szkolnego i słonecznych wakacji!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz