Od wielu lat - dokładnie kilkunastu - jestem użytkownikiem telefonu komórkowego w znanej sieci (nazwa dwa człony z myślnikiem). Ostatnio mój stary telefon ma się coraz gorzej i tracę łączność ze światem, więc jeszcze przed świętami postanowiłam zdecydować się na abonament i nowy telefon. Dla mnie to bardzo ważne, abym w każdej chwili mogła zadzwonić, np. do mojego lekarza czy apteki. . Do tej pory dysponowałam telefonem na kartę. Takie rozwiązanie z jednej strony tnie koszty, ale z drugiej - czasami nie można zadzwonić, nawet w ważnej sprawie, ponieważ brak środków.
Jeszcze przed świętami - 19 grudnia - skontaktowała się ze mną niewiasta z "mojej" sieci. Miałam już upatrzony telefon i kwotę abonamentu, więc po... prawie dwugodzinnej debacie zdecydowałam się i zgodziłam na przesłanie umowy. Miała on do mnie dotrzeć jeszcze przed świętami, wraz z telefonem i tabletem "w prezencie". Dodam jeszcze, iż moja rozmówczyni doskonale wiedziała, iż do punktu sprzedaży nie będę się mogła udać.
Czekałam... Długo... Nerwy we mnie grały, ale czekałam... Wreszcie 8 stycznia otrzymałam maila, że moje zamówienie wpłynęło i jest poddawane weryfikacji. Oszczędności nie posiadam, ale długów też nie, więc się nie spodziewałam problemów. "Heca" zaczęła się na dobre 10 stycznia. Zadzwoniła kolejna kobieta, informując, że aby zrealizować zamówienie, będę musiała udać się do punktu sprzedaży, gdyż przez Internet oni realizują tylko zamówienia do 75 zł. "Takie są wewnętrzne ustalenia korporacji." - usłyszałam. "Jak to!" - wybuchnęłam. "To nie mogę sobie wybrać telefonu, jakiego pragnę i dowolnego abonamentu?" "Nie" - usłyszałam. "Chyba, że Pani przyjdzie do punktu sprzedaży albo notarialnie kogoś upoważni." Zdębiałam! Przecież ktoś z firmy przyjął ode mnie to zlecenie i zapewnił, że wszystko odbędzie się za pomocą kuriera. Kobieta po drugiej stronie słuchawki wyraziła ubolewanie, że w ogóle przyjęto ode mnie takie zamówienie i zaproponowała, żebym wybrała skromniejszą opcję, np. bez telefonu, który mam sobie kupić we własnym zakresie! Zatkało mnie. Poprosiłam, aby zadzwoniła za tydzień, to dam jej odpowiedź, ale kiedy się rozłączyła, rozbuchały się we mnie emocje! Jak to? Przecież ja telewizor ledowy kupiłam przez Internet i to za pobraniem. Przesłali mi kurierem, zapłaciłam, sama zamontowałam na podstawie, a tu tańszego telefonu nie chcą mi przesłać???
Pomyślałam i zadzwoniłam do konkurencji. Okazało się, że tam nie mają takich wewnętrznych zaleceń. Mogłam więc sobie wybrać dowolną opcję, z dowolnym telefonem. Obecnie jestem po pozytywnej weryfikacji i czekam na przesyłkę.
Kiedy zadzwoni tamta Pani, z satysfakcją powiem jej, że skorzystałam już z usług konkurencji. Wyszło taniej, a z lepszym telefonem. Co prawda bez tableta, ale nie jest mi on w zasadzie potrzebny, więc to mnie nie martwi.
I tak zmieniłam sieć komórkową, bo nikt mi nie będzie dyktował, jakiego telefonu mam używać i z jakim abonamentem... No, chyba, że moje warunki ekonomiczne, ale to już całkiem inna opowieść...
No coz jesli nie dba sie o klientow, to sie ich traci, a zyskuje konkurencja. W koncu to my jestesmy dla firmy i powinno sie dbac bysmy byli zadowoleni z uslug, bo zawsze mozemy pojsc gdzie indziej. W koncu placimy i mamy prawo wymagac. A na szczescie konkurencja coraz wieksza.
OdpowiedzUsuń