czwartek, 4 kwietnia 2013

I po świętach...

Uparcie przywabiam wiosnę:)))
Święta minęły błyskawicznie i ledwie się obejrzałam a tu prawie koniec pierwszego tygodnia kwietnia. Co gorsza, nic nie zwiastuje wiosny. Kogo tylko zapytać, ten odpowiada ponuro, że ma już dość tej zimy. Nawet bociany, które przyleciały do Polski, są wycieńczone, gdyż przy braku ciepłych prądów wznoszących nie mogły szybować, ale musiały machać skrzydłami! A machaj tu kilka tysięcy kilometrów!!! Masakra!
Jeśli spotkacie jakiegoś boćka, spójrzcie na niego czule i zaopiekujcie się, bez obawy, dziecka Wam nie przyniesie:)))
Widziałam dzisiaj jednego biedaka w telewizji - znaczy bociana: wymięty, z nastroszonymi piórami i błędnym wzrokiem. Stał smętnie i zastanawiał się chyba, co jest grane.
Pytam się: Co to ma być??? Epoka lodowcowa??? Jak tak dalej pójdzie uświerknę przed tym kompem, desperacko wgapiając się w przebiśniegi na blogu.
Jakby tego było mało, w czasie świąt przeżyłam gehennę z piecem i przez kilka dni snułam się po domu nie tylko zziębnięta, ale i dosłownie oczadziała. Na szczęście dzisiaj objawił się kominiarz i zajął się kominem, tudzież piecem. W mojej pamięci już na zawsze pozostanie jako świetlista postać umazana sadzą, która przywróciła ciepło mojego domowego paleniska:)))
Niech nam żyją więc bociany i kominiarze, a może odwrotnie... Jedne zwiastują wiosnę, a drudzy ciepełko, co na jedno wychodzi. I jak tu nie wierzyć, że kominiarz przynosi szczęście?
Czego i Wam życzę:)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz