Fot. M.M.M. |
Działo się to ponad 20 lat temu, kiedy byłam studentką UMK w Toruniu. Zwykle w poniedziałki wracałam po weekendzie do akademika, aby w piątek lub w sobotę wyruszyć ponownie do domu.
Nie pamiętam dokładnie, na którym roku wtedy byłam i który to był miesiąc.Jechałam z koleżanką i tobołkami pociągiem. Drzwi na zewnątrz w wagonach trzeba było sobie samemu otworzyć, a że spieszyłyśmy się, aby zdążyć należało dać gazu i dobiec z peronu do autobusu, by w miarę szybko pokonać most, ponieważ zajęcie rozpoczynały się kilkanaście minut później. Kiedy więc pociąg zaczął się zbliżać do Torunia, wyszłyśmy na korytarz i ja pierwsza ustawiłam się przy drzwiach. Pociąg już praktycznie stał, kiedy pchnęłam drzwi i wyskoczyłam na peron. Przeliczyłam się jednak, okazało się, że wagony jeszcze się przesuwają. Ziemia uciekła mi spod stóp, a ja wylądowałam na brzuchu pod... latarnią, znajdującą się przy końcu peronu.
Zapanowała martwa cisza, leżałam tam oszołomiona ze świadomością, jak komicznie muszę wyglądać. Tym bardziej, że w rękach ściskałam nadal studenckie tobołki, a spódnica zadarła mi się niebezpiecznie. Pewien młodzian rzucił mi się ochoczo do pomocy i wtedy się zmobilizowałam, podziękowałam i sama podniosłam się, aby poczłapać w kierunku tunelu pod peronami. Kątem oka zauważyłam jeszcze przerażoną minę koleżanki, która wkrótce dopytywała czy nic mi się nie stało.
Zapanowała martwa cisza, leżałam tam oszołomiona ze świadomością, jak komicznie muszę wyglądać. Tym bardziej, że w rękach ściskałam nadal studenckie tobołki, a spódnica zadarła mi się niebezpiecznie. Pewien młodzian rzucił mi się ochoczo do pomocy i wtedy się zmobilizowałam, podziękowałam i sama podniosłam się, aby poczłapać w kierunku tunelu pod peronami. Kątem oka zauważyłam jeszcze przerażoną minę koleżanki, która wkrótce dopytywała czy nic mi się nie stało.
Nie czułam żadnego bólu, dopiero wieczorem stwierdziłam, że jestem jednak nieco poobijana.
Całe wydarzenie bardzo komiczne przyznacie, ale i niebezpieczne, bo mogło skończyć się o wiele gorzej.
Dlatego uważajcie na siebie, oby wszystkie Wasze niebezpieczne przygody kończyły się jedynie żartobliwymi wspomnieniami:)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz