Do ostatniego numeru "Gminy w obiektywie" zredagowałam felieton. Ukazał się on na stronie 7.
Kto nie zdołał dotrzeć do gazety, może się z nim zapoznać poniżej:)))
Kliencie monopolowego, jak Cię widzą…
Wszystko zaczęło się od tego, że u mojej
rodzicielki pojawiła się dość ostra niedokrwistość. Nie obyło się bez szpitala
i transfuzji oraz konkretnych zaleceń żywieniowych. Zaprzyjaźniony lekarz,
wezwany na wizytę domową, podrzucił jeszcze kilka pomysłów. Jednym z nich było
spożywanie do obiadu dobrego czerwonego, wytrawnego wina, oczywiście, w ilościach
umiarkowanych. W związku z tym, postanowiłam poprosić Sabinę o zakup dwóch
butelek takowego wina, aby zaaplikować mojej mamie i po kolejnych badaniach
ocenić skuteczność tej kuracji.
Było akurat słoneczne czwartkowe popołudnie,
kiedy Sabina wpadła do mojego domu jak burza i zbulwersowana rzuciła siatkę z
zakupami na kanapę.
- Wiesz, jakie chamstwo mnie dzisiaj spotkało? – wysapała wyraźnie zdegustowana, po czym dodała – Więcej Ci
wina nie kupuję!
- Dlaczego? –
zapytałam ze zdziwieniem.
- Zaraz Ci powiem! – wycedziła moja koleżanka, nerwowo przemierzająca w tę i z powrotem
pokój. Następnie zaś dała upust swojemu żalowi oraz oburzeniu. - Idę
dzisiaj do sklepu i mówię: - Poproszę 2 butelki czerwonego wytrawnego wina.
Ekspedientka mierzy spojrzeniem najpierw mnie, a
potem półki sklepowe i mówi: - Nie mam takiego wina. Potem znów patrzy na
mnie i znów na półki i powtarza: - Nie ma. - po czym dodaje, wydymając
wargi i wskazując na szereg butelek: - Są tylko te, ale kosztują powyżej 20
złotych.
- No powiedz - syczy Sabina - czy ja wyglądam
na patologię, co pija najtańsze wiosko, byle się nażłopać?
Energicznie zaprzeczam, ale Sabina nie daje mi dość
do słowa.
- To… to jeszcze nic, kilka dni temu byłam w
sklepie, aby mężowi kupić sześciopak piwa. Akurat miał urlop, to chciałam mu zafundować
odrobinę przyjemności, a tu kobieta za ladą do mnie w te słowa: - Na miejscu
czy zapakować?
- Czy ja naprawdę wyglądam na menela? – pyta załamującym się z emocji głosem.
Nagle z Sabiny schodzi całe powietrze, opada bezwładnie
na kanapę i popada w ponure zamyślenie. Pocieszam ją, jak mogę, ale obiecuję sobie,
że już nigdy więcej nie poproszę jej o taką przysługę.
Widać według niektórych każdy, kto kupuje
alkohol, to od razu alkoholik, a może po prostu ekspedientki sądzą po sobie?
Nie wiem, ale te sklepy są już dla nas z Sabiną skreślone. Nie znasz, kobieto,
taktu? Nie potrafisz uszanować Klienta? Nie będziesz go miała! Proste…
Jeśli zaś chodzi o moją mamę, to nie wiem, czy to
zbawienny wpływ czerwonego, wytrawnego, czy też lekarstw i soków, a może
wszystkiego razem, ale jest lepiej.
M.M.M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz