czwartek, 20 czerwca 2013

Kliencie monopolowego, jak Cię widzą…


Do ostatniego numeru "Gminy w obiektywie" zredagowałam felieton. Ukazał się on na stronie 7.
Kto nie zdołał dotrzeć do gazety, może się z nim zapoznać poniżej:)))

Kliencie monopolowego, jak Cię widzą… 
Wszystko zaczęło się od tego, że u mojej rodzicielki pojawiła się dość ostra niedokrwistość. Nie obyło się bez szpitala i transfuzji oraz konkretnych zaleceń żywieniowych. Zaprzyjaźniony lekarz, wezwany na wizytę domową, podrzucił jeszcze kilka pomysłów. Jednym z nich było spożywanie do obiadu dobrego czerwonego, wytrawnego wina, oczywiście, w ilościach umiarkowanych. W związku z tym, postanowiłam poprosić Sabinę o zakup dwóch butelek takowego wina, aby zaaplikować mojej mamie i po kolejnych badaniach ocenić skuteczność tej kuracji.
Było akurat słoneczne czwartkowe popołudnie, kiedy Sabina wpadła do mojego domu jak burza i zbulwersowana rzuciła siatkę z zakupami na kanapę.
- Wiesz, jakie chamstwo mnie dzisiaj spotkało? – wysapała wyraźnie zdegustowana, po czym dodała – Więcej Ci wina nie kupuję!

- Dlaczego? – zapytałam ze zdziwieniem.

- Zaraz Ci powiem! – wycedziła moja koleżanka, nerwowo przemierzająca w tę i z powrotem pokój. Następnie zaś dała upust swojemu żalowi oraz oburzeniu. - Idę dzisiaj do sklepu i mówię: - Poproszę 2 butelki czerwonego wytrawnego wina.
Ekspedientka mierzy spojrzeniem najpierw mnie, a potem półki sklepowe i mówi: - Nie mam takiego wina. Potem znów patrzy na mnie i znów na półki i powtarza: - Nie ma. - po czym dodaje, wydymając wargi i wskazując na szereg butelek: - Są tylko te, ale kosztują powyżej 20 złotych.
- No powiedz - syczy Sabina - czy ja wyglądam na patologię, co pija najtańsze wiosko, byle się nażłopać?
Energicznie zaprzeczam, ale Sabina nie daje mi dość do słowa.
- To… to jeszcze nic, kilka dni temu byłam w sklepie, aby mężowi kupić sześciopak piwa. Akurat miał urlop, to chciałam mu zafundować odrobinę przyjemności, a tu kobieta za ladą do mnie w te słowa: - Na miejscu czy zapakować?
- Czy ja naprawdę wyglądam na menela? pyta załamującym się z emocji głosem.
Nagle z Sabiny schodzi całe powietrze, opada bezwładnie na kanapę i popada w ponure zamyślenie. Pocieszam ją, jak mogę, ale obiecuję sobie, że już nigdy więcej nie poproszę jej o taką przysługę.
Widać według niektórych każdy, kto kupuje alkohol, to od razu alkoholik, a może po prostu ekspedientki sądzą po sobie? Nie wiem, ale te sklepy są już dla nas z Sabiną skreślone. Nie znasz, kobieto, taktu? Nie potrafisz uszanować Klienta? Nie będziesz go miała! Proste…
Jeśli zaś chodzi o moją mamę, to nie wiem, czy to zbawienny wpływ czerwonego, wytrawnego, czy też lekarstw i soków, a może wszystkiego razem, ale jest lepiej.
M.M.M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz