K. poznałam jeszcze na studiach. Przedstawiła nas sobie wspólna koleżanka. Dosłownie raz z nią wtedy
Fot. M.M.M. |
rozmawiałam, ale w jej późniejszych opisach podobno byłyśmy dobrymi znajomymi. Przez lata K. zmieniała się w części na lepsze, a w części na gorsze. Nikt nie jest tylko zły czy dobry. W gruncie rzeczy K. nie jest jednoznaczną postacią. Potrafi współczuć i wyciągnąć rękę w potrzebie, ale moim zdaniem robi to "pod bubliczkę".
Nie będę tu opisywać kolei jej losu ani przyczyn, dla których - moim zdaniem - stała się, jaka się stała. Zresztą, nie mnie oceniać, nie wszystko wszak wiem, a i sama również mam wiele wad. Opiszę Wam tylko jeszcze jedno zdarzenie sprzed jakichś 10 lat.
Najpierw w Gniewkówcu, a potem w Złotnikach wraz koleżankami organizowałam konkurs recytatorski. Za każdym razem nalatałam się za sponsorami, nagrodami itp. niemożebnie. Kiedyś więc poprosiłam K., która dysponowała autem, aby podrzuciła mnie do złotnickiego sklepu z książkami i pomogła przytargać nagrody do gimnazjum. Zgodziła się. A kiedy już przywiozłyśmy zdobycze (trudno by mi to było zrobić na rowerze), powiedziała z szerokim uśmiechem: "Staremu powiedziałam, że dyrekcja mnie zatrzymała, po powiedziałby, że jestem głupia."
Cóż, poczułam się, jakby ktoś mi strzelił w twarz. Czyli to niby ja jestem ta głupia, co robi za darmo, z której się można pośmiać?
Ale ja tak i dzisiaj nie uważam. Nie żałuję niczego, co zrobiłam dla innych, choć kilku rzeczy w życiu żałuję. Nawet jeśli ludzie tego nie doceniają, nawet jeśli nie pamiętają, ja wiem, że było warto. Wiem także doskonale, że są ludzie, którzy, kierują się tylko własnym interesem. Dlatego teraz K. odwiedza mnie bardzo rzadko, ponieważ nie jestem jej do niczego potrzebna. Pardonsik:) Jeszcze jestem, żeby mogła się pokazać, jaka to jest dobra, no ale do tego wystarczy raz, dwa razy w roku nawiedzić kalekę, a potem opowiadać wszem i wobec, jak to się odwiedza i pierdoły o moim samopoczuciu.
Na odreagowanie takich sytuacji polecam Tuwima:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz