poniedziałek, 21 października 2013

Historia pewnej znajomości...

Ostatnio coraz częściej zastanawiam się, po co mi taka znajomość? I odpowiadam
Fot. P.Cz.
sama sobie: Chyba po nic albo po to, żeby mi w życiu nie było za dobrze. Wszystko dlatego, że jestem za dobra i nie lubię robić ludziom przykrości. Za to niektórzy nie mają takich skrupułów, nawet nie zastanawiają się nad tym, czy nie robią przypadkiem innym przykrości.
Moja "koleżanka" mimo 45 lat na karku nie ma żadnych oporów, by człowiekowi dowalić, jest jeszcze druga opcja, ona nie jest gruboskórna, ale zwyczajnie głupia, bo o szczerość tu raczej nie chodzi.
Swoją opowieść rozpocznę od tyłu i podzielę na dwa odcinki. Obawiam się bowiem, że hurtowo nie wydolę tego wszystkiego opisać.
Jak już wcześniej pisałam, świętowałam ostatnio imieniny. Ponieważ nie jestem w stanie nikogo odwiedzić imieninowo, dlatego każdy solenizant musi mnie odwiedzić, aby odebrać swój prezent. K. się nie kwapiła, więc postanowiłam wręczyć jej prezent na moich imieninach. Dwóm moim koleżankom o tym samym imieniu kupiłam podobne prezenty. Bardzo lubię obdarowywać znajomych, sprawia mi to dużą przyjemność, szczególnie, kiedy widzę radość na ich twarzach. Ale nie tym razem. "Koleżanka" chwyciła prezent i wycedziła: "A po co mi to kupiłaś?" Zatkało mnie. Pooglądała, pooglądała bez większego zainteresowania, a na odchodnym beztrosko wyznała: "Do zobaczenia. Za rok też masz imieniny!"
Zrobiło mi się bardzo przykro choć wiem, czego się po niej spodziewać. Tego dnia w odpowiedzi na zarzut, że mnie nie odwiedza, usłyszałam jeszcze: "Wyślij matkę do banku, to ją podwiozę i wstąpię na kawę."
Jeśli ktoś nie zrozumiał, już tłumaczę: "Nie odwiedzę Cię, ot, tak po koleżeńsku, muszę mieć powód, czyli jakiś interes. Zwyczajnie mam Cie w d....".
To samo inaczej (kilka lat wcześniej): "Nie odwiedzę Cię w ferie, bo nie będę tu miała żadnego interesu w Złotnikach do załatwienia." Ona mówi takie rzeczy normalnie bez żenady. Co innego, gdyby tu zdarzyła się jakaś sensacja, K. byłaby pierwsza...
Znam ją ponad 20 lat i już wiem na pewno, kim nigdy nie chciałabym się stać. Dodam tylko, że następnego dnia odwiedziła mnie inna koleżanka o tym samym imieniu. Przyszła z mężem. Z prezentu ode mnie bardzo się ucieszyła,  czym sprawiła i mnie ogromną radość. Dlatego też to budująca przyjaźń w przeciwieństwie do tej pierwsze toksycznej znajomości.
Życzę Wam zatem, Drodzy Czytelnicy, wielu przyjaznych ludzi wokół, dla których warto przygotowywać radosne niespodzianki:))) 
A Wasz ukochany ciąg dalszy nastąpi jutro...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz