Ostatnio coraz częściej zastanawiam się, po co mi taka znajomość? I odpowiadam
sama sobie: Chyba po nic albo po to, żeby mi w życiu nie było za dobrze. Wszystko dlatego, że jestem za dobra i nie lubię robić ludziom przykrości. Za to niektórzy nie mają takich skrupułów, nawet nie zastanawiają się nad tym, czy nie robią przypadkiem innym przykrości.
Fot. P.Cz. |
Moja "koleżanka" mimo 45 lat na karku nie ma żadnych oporów, by człowiekowi dowalić, jest jeszcze druga opcja, ona nie jest gruboskórna, ale zwyczajnie głupia, bo o szczerość tu raczej nie chodzi.
Swoją opowieść rozpocznę od tyłu i podzielę na dwa odcinki. Obawiam się bowiem, że hurtowo nie wydolę tego wszystkiego opisać.
Jak już wcześniej pisałam, świętowałam ostatnio imieniny. Ponieważ nie jestem w stanie nikogo odwiedzić imieninowo, dlatego każdy solenizant musi mnie odwiedzić, aby odebrać swój prezent. K. się nie kwapiła, więc postanowiłam wręczyć jej prezent na moich imieninach. Dwóm moim koleżankom o tym samym imieniu kupiłam podobne prezenty. Bardzo lubię obdarowywać znajomych, sprawia mi to dużą przyjemność, szczególnie, kiedy widzę radość na ich twarzach. Ale nie tym razem. "Koleżanka" chwyciła prezent i wycedziła: "A po co mi to kupiłaś?" Zatkało mnie. Pooglądała, pooglądała bez większego zainteresowania, a na odchodnym beztrosko wyznała: "Do zobaczenia. Za rok też masz imieniny!"
Zrobiło mi się bardzo przykro choć wiem, czego się po niej spodziewać. Tego dnia w odpowiedzi na zarzut, że mnie nie odwiedza, usłyszałam jeszcze: "Wyślij matkę do banku, to ją podwiozę i wstąpię na kawę."
Jeśli ktoś nie zrozumiał, już tłumaczę: "Nie odwiedzę Cię, ot, tak po koleżeńsku, muszę mieć powód, czyli jakiś interes. Zwyczajnie mam Cie w d....".
To samo inaczej (kilka lat wcześniej): "Nie odwiedzę Cię w ferie, bo nie będę tu miała żadnego interesu w Złotnikach do załatwienia." Ona mówi takie rzeczy normalnie bez żenady. Co innego, gdyby tu zdarzyła się jakaś sensacja, K. byłaby pierwsza...
Znam ją ponad 20 lat i już wiem na pewno, kim nigdy nie chciałabym się stać. Dodam tylko, że następnego dnia odwiedziła mnie inna koleżanka o tym samym imieniu. Przyszła z mężem. Z prezentu ode mnie bardzo się ucieszyła, czym sprawiła i mnie ogromną radość. Dlatego też to budująca przyjaźń w przeciwieństwie do tej pierwsze toksycznej znajomości.
Życzę Wam zatem, Drodzy Czytelnicy, wielu przyjaznych ludzi wokół, dla których warto przygotowywać radosne niespodzianki:)))
A Wasz ukochany ciąg dalszy nastąpi jutro...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz