Na rozstaju... (fot. A.G.) |
Jeszcze do niedawna miałam nadzieję, że tu zostanie, była jedną z niewielu osób, które zamierzałam odwiedzić zaraz, jak tylko uda mi się "odjechać" lub odejść nieco dalej od domu. Myślałam o tym ponad cztery lata, a teraz... Okazuje się, że nic z tego. Inowrocław może nie leży za granicą, ale wózkiem raczej Szosą Bydgoską nie pognam kilkanaście kilometrów.
Ta emigracja skłania mnie do smutnych refleksji na temat braku stałości na tym świecie i nicości naszych zamierzeń. Okoliczności się zmieniają i nasze plany biorą w łeb. Czy kiedy po raz ostatni odwiedzałam ją w 2008 roku, chociażby domyślałam się, że jestem tam po raz ostatni? Nie. Czy kiedyś podejrzewałam, że moja praca nauczyciela zostanie tak drastycznie przerwana? Nie. Czy zdawałam sobie sprawę z faktu, że przestanę się liczyć dla tak wielu osób, kiedy tylko stracę stopę i pracę? Nie!
Irka była i jest jedną z niewielu osób, które potraktowały mnie jak Człowieka (przez duże "C"). Wszak zapewnienia i słowa znaczą niewiele wobec obojętności, Irka nigdy nie była obojętna. Poczułam się więc nieco... "osierocona".
Irenie oraz jej bliskim, a także Ozziemu życzę powodzenia w nowym miejscu zamieszkania:)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz