Uwielbiam żółte kwiaty... (fot. A.G.) |
Minionej nocy miałam dziwny sen, na tyle interesujący i skłaniający do refleksji, że postanowiłam się z Wami podzielić zarówno moim snem, jak i przemyśleniami. Opiszę jego najważniejszą część. Ogromna liczba ludzi - nie było widać ani początku, ani końca - szła niezbyt szeroką ścieżką. Z jednej strony chyba był las, a z drugiej przepaść - porośnięte trawą niezbyt strome zbocze. Ludzie szli w ścisku, niektórych z nich znałam, innych nie. Ja trzymałam się rękoma z boku ludzi. Osobę z prawej znałam, ale kogo trzymam się z lewej strony? Nie widziałam, gdyż "szłam" bokiem - niesiona przez tłum - i patrzyłam w prawo przed siebie. Droga była niezbyt kręta, ale też i nie prosta. Ziemi dotykałam tylko czubkami palców, wisząc nad przepaścią. Na początku się bałam, że spadnę, ale potem już nabrałam pewności siebie. Strach minął.
Kiedy się obudziłam, pomyślałam, że to może inni ludzie chronią nas czasami przed upadkiem, pomagają, mimo że nawet możemy sobie z tego nie zdawać sprawy...Wydaje się to oczywiste, ale nie zawsze jest uświadomione, a jeśli nawet, to nie myślimy o tym...
Wszystkim, którzy mnie wspierają jawnie bądź skrycie, z całego serca dziękuję. Pamiętajcie, że i ja mogę wesprzeć, i ja mogę podać rękę, wszak mam solidne cztery kółka u podstaw:)))
Duża buźka!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz