piątek, 1 listopada 2013

Życie i śmierć...

Czasami zastanawiam się czy chciałabym żyć wiecznie... Tak, ale pod warunkiem, że moi bliscy, przyjaciele i
znajomi też by żyli i że nie byłaby to wieczność z moimi chorobami i na wózku...
Wczoraj mama była na cmentarzu odwiedzić grób swoich rodziców i brata. Kupiła znicze i kwiaty. Dobrze, że w tym roku dała radę. Ro temu była tak chora, że nie mogła samodzielnie pokonać drogi od bramy cmentarza do grobowca. Skończyło się to - oczywiście - w szpitalu.
Obie nas smuci fakt, że pomnik dziadków jest obecnie zaniedbany. Mama wystawiła go częściowo za własne pieniądze (dziadek pozostawił fundusze jedynie na pojedynczy nagrobek, a mama po jego śmierci wystawiła podwójny). Nikt jej nie wsparł, mimo że dziadkowie mieli troje dzieci, a dwoje młodszych było ich pupilkami. Na początku, kiedy mama jeszcze czuła się na siłach, dbała o jego porządkowanie. Kupowałyśmy kwiaty, znicze nie tylko od święta. Potem, kiedy obie podupadłyśmy na zdrowiu, płaciłam ludziom za sprzątanie. Jeszcze w 2008, ledwie powłócząc nogami - mama też była wtedy chora - dowlokłam się na grób dziadków i złożyłam tam chryzantemy oraz zapaliłam znicze. To, co zobaczyłam, sprawiło, że się rozpłakałam. Nieumty, brudny, pokryty liśćmi pomnik. Zrobiłam, co mogłam, a mamie nic nie powiedziałam, żeby jej nie denerwować. Tegoż roku - 28 listopada - straciłam część stopy, w grudniu zaś resztę. W następnym latach, kiedy tylko było mnie stać, płaciłam za sprzątanie grobu dziadków.

Niestety, moje finanse znacznie się pogorszyły, a mama nie ma już kompletnie siły, najczęściej nawet nie jest w stanie dojść na mszę...
Ale... niektórzy już zdążyli nas obie skrytykować, bo lepiej krytykować tych, co się starają niż tych, co wolą. nic nie robić. W tym roku wystarczyło nam tylko na znicze i kwiaty. Tu należy nadmienić, że przecież moi dziadkowie mają troje wnuków w naszej gminie i stosunkowo młodą jeszcze (przed sześćdziesiątką) synową. Wnuki noszą ich nazwisko, są młodzi i zdrowi, ale grobu nie uporządkują, bo i po co? Przecież to obowiązek kaleki i staruszki! Że gorycz przeze mnie przemawia? A tak, bo mama wczoraj z cmentarza wróciła przygnębiona. Zmiotła liście z pomnika, przecież więcej i tak nie dałaby rady.... Krewni nie zrobili nic. Pewnie dzisiaj zapalili jakiś znicz i uznali się za rozgrzeszonych. Cóż, grunt to dobre mniemanie o sobie!
A przecież są to ukochane wnuki moich dziadków, wychowywane i hołubione przez nich. Mnie dziadkowie nigdy tak nie kochali, nigdy nie okazali mi miłości...
Smutny wniosek? Nawet, jeśli dajesz z siebie wszystko, co najlepsze, swoje serce i miłość, nie licz na wdzięczność, bo tej możesz się nie doczekać nawet po śmierci....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz