Hajda na dzikie pola (fot. P.Cz.) |
Znalazłam kilka lat temu w sieci - wtedy jeszcze nawet nie marzyłam o prowadzeniu bloga - artykuł z cytatem z listu Anny M. z niedowładem lewej ręki. Jego treść bardzo mnie poruszyła.
Dzisiaj chcę Wam go udostępnić:
"Naukę
ukończyłam pełna wiary w siebie. Jednak optymistyczny nastrój szybko się
skończył. Wydział Zatrudnienia w Kolbuszowej skierował mnie do pracy w
Bibliotece Publicznej w X. Jechałam tam pełna nadziei. Stanęłam z dyplomem w
ręku przed Panem Dyrektorem. Dyplom dawał mi wiele satysfakcji, był piękny -
same piątki. Pan Dyrektor popatrzył na mnie, porozmawiał, poprosił,...by mu
zrobić herbatkę i na koniec powiedział: "Po cóż panią przyjmę, chyba po
to, by blokować etat". (...) Słuchałam tego jak ogłuszona. Coś podobnego
słyszałam po raz pierwszy w życiu. Nie dowierzałam własnym uszom. Był to dla
mnie ogromny cios. Mój optymizm, zaufanie do ludzi i siebie, wiara w swoje
umiejętności - wszystko prysnęło. Z gabinetu Pana Dyrektora wyszłam jak
nieprzytomna. Przekreślił on sens mojego życia. Po cóż było się uczyć?"
Wstrząśnięci? Niektórzy z Was pewnie zastanawiają się, jak można tak potraktować człowieka, inni może podzielają zdanie tego dyrektora. Pewnie są ludzie, którzy uważają, że osoby z niepełnosprawnością powinny się cieszyć, że otrzymują rentę i siedzieć cicho. Ja - osoba z niepełnosprawnością ruchową w stopniu znacznym, czyli z taką, jaką ma Pani Anna M. - tak nie uważam. Nie oczekuję litości czy współczucia ani też specjalnego traktowania, oczekuję normalnego traktowania!
Pamiętam, kiedy lekarka orzeczniczka ZUS powiedziała, iż muszę pójść na rentę, rozpłakałam się. Żadna renta bowiem nie zastąpi człowiekowi jego pasji czy poczucia przydatności. A kiedy tuż po utracie pracy przestały mnie odwiedzać niektóre koleżanki, poczułam się, jak wyrzucona na śmietnik. Dlatego też jestem w stanie zrozumieć Panią Anię oraz tych wszystkich chorych, niepełnosprawnych czy bezrobotnych, którzy chcieliby pracować, ale nie mogą.
Na szczęście prawie natychmiast pomyślałam: Ja Wam jeszcze pokażę! i przeszłam do planu B na życie, a wierzcie mi, że plan zapasowy wcale nie musi być gorszy od planu pierwotnego. Jest, oczywiście, inny i zdaję sobie sprawę z faktu, że nie każdy go ma, niestety...
Jakie to przykre...:( Tak już mamy, że ludzie się wstydzą naszej niepełnosprawności.
OdpowiedzUsuńWstydliwą cechą jest głupota czy złośliwość. Niepełnosprawność zsyła nam los czy Bóg - jak kto woli i trzeba sobie z nią jakoś radzić. A kto tego nie rozumie, powiem mu jedno: Bujaj się!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię, Malutka, trzymaj się!:)))
Zgadzam się z Panią! Nie jedna osoba powiedziała mi, że w pełni zaakceptowałam swoją niepełnosprawność i mam to dobrze poukładane w głowie. A ktoś taki jak z wyżej wymienionego artykułu buduje w nas bumt przeciwko tego co zsyłał nam Bóg. Masakra.. Ja wiem, że mam spore ograniczenie w realizacji aktywności zawodowej, ale też mam pasję, dzięki której mam jakąś satysfakcję, że po coś tu jestem.. Masakra... Chyba przeżywam kryzys, ale to muszę rozwiązać. Zobaczymy w najbliższym czasie.
UsuńPozdrawiam;)))
Niepotrzebnie nam zamykają drzwi, które nam się otwierają ku szczęściu, spełnieniu, się, ale też marzeniom. To jest przykre i smutne, sama coś o tym wiem..
UsuńKryzys, ludzka rzecz, ważne, żeby przezwyciężać własne słabości. Niektórych boli, że sobie radzimy. Na początku ludzie mnie żałowali, a potem, kiedy - ze zdumieniem - zauważyli, że daję radę, zaczęli zazdrościć. Jak to, na rencie i robi takie zakupy? Bo przecież powinnam jeść suchy chleb i być w ciężkiej depresji z powodu mojego uszczerbku na zdrowiu.... A ja mam dziką satysfakcję z różnych głupich plot i ubaw po pachy... Nie mam oszczędności, ale długów też nie i życie to nadal dla mnie przygoda... przyjemna raczej... Czego i Tobie życzę:)))
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że Panią też podziwiam, ale i jestem dumna, że tak świetnie Pani sobie radzi.. Pierwszej rozmowy nie zapomnę, ale też myślę, że inni mają gorzej. My, osoby niepełnosprawne pokazują życie z innej, zupełnej strony, czego każdy zdrowy człowiek nie umie dostrzec. Staram się żyć normalnie.. Ale nie oczekuję od innych łask, poświeceń.. "Nie chcesz ze mną mieć kontaktu? Ok, rozumiem.." Trzeba to zaakceptować bo znajomości jak do miłości nikogo nie zmusimy. My, bierzemy życie pełnymi garściami.. Takim jakie nam dano i trzeba zaakceptować... Cieszę się ze wszystkiego..
OdpowiedzUsuń