Feralny przejazd (fot. B.G.) |
Był sierpień 1968 roku, początek. Kilka miesięcy wcześniej w domu przy strażnicy kolejowej nr 9 w Dobrogościcach zamieszkali Państwo Małeccy z trójką dzieci, ale na nowy dom postanowili (a może to była wpadka?) podarować sobie nowego potomka. Właśnie 2 sierpnia Pani Zofia poczuła bóle porodowe, więc wezwano karetkę, która uwiozła ją do inowrocławskiego szpitala. Był bardzo wczesny poranek. I tak oto o 5.00 rano na świat przyszła mała Gosia - "dziecko dobrogościckich pól, lasów i... przytorowych wałów" (Obecnie leciwa już niewiasta, prowadząca tego bloga:)))
Wtedy przejazd był jeszcze strzeżony, a bariery podnosił dróżnik, na początku ręcznie (próbowałam, było ciężko), potem zaś przez naciśnięcie guzika. Zlikwidowanie "dziewiątki" i barier sprawiło, że przejazd ten stał się bardzo niebezpieczny.
Poniżej artykuł Pani Barbary Gawrońskiej, pochodzący z ostatniego wydania "Gminy w obiektywie".
***
Czy
musi dojść do następnej tragedii?!
Dobrogościce
Na przejeździe kolejowym w Dobrogościcach w
ostatnich latach zginęły dwie osoby. Dwa lata temu był to kierowca ciągnika, a
jeszcze wcześniej kierowca tira. Usunięto część nasypu, który ograniczał
widoczność, niestety, w czasie mglistych dni daje o sobie znać brak
sygnalizacji świetlnej i barierek, a dojeżdżający pociąg słychać niemal dopiero
na przejeździe. Z takich właśnie powodów kierowca autobusu, dowożący dzieci ze
szkoły, wysadził je przed przejazdem obok baru, nie chcąc brać odpowiedzialności
za ich bezpieczeństwo. Rodzice, którzy wyszli odebrać swoje pociechy, omal nie
wpadli pod nadjeżdżający pociąg.
Nie tylko przejazd jest tak
niebezpieczny, to samo dotyczy włączenia się z tej drogi do ruchu, na trasie
Inowrocław – Bydgoszcz. Widoczność zasłaniają stare dęby, a brak oświetlenia
drogi jest następną bolączka mieszkańców. – Czy musi ktoś znowu zginąć aby
znalazły się pieniądze w budżecie PKP i naszej gminy? – pytają z rozżaleniem
mieszkańcy. ( B.G.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz