wtorek, 23 października 2012

Transport ratuje życie…



Ten felieton napisałam dla Forumtransportu.pl, gdzie też został pierwotnie opublikowany. Porusza nie tylko kwestię transportu, ale i przypomina, że prawda, jak zwykle, ma dwa oblicza. Łatwo też domyślicie się, kim jest bohaterka mojego felietonu…

***
Fot. Ania Gawrońska
Oczyma wyobraźni już widzę sceptyczny uśmiech na niejednej twarzy, a przecież to szczera prawda. Transport jest potrzebny i wielekroć ratuje nam życie.
Na co dzień często słyszymy utyskiwania na zbytni ruch na ulicach, korki i te duże ciężarówki – zmorę niewielkich samochodów osobowych – których kierowcy stwarzają niebezpieczne sytuacje w ruchu drogowym. A przecież większość z nas czuje się królami szos i uważa, że należy nam się pierwszeństwo. Dokładnie to samo myślą zapewne kierowcy tirów, których denerwują te nieuważne „maluchy” plączące się pod kołami. Prawda jest jednak taka, że dużo zależy od jednostki ludzkiej, a znacznie mniej od rodzaju pojazdu.
Prawie każdy z nas zdaje sobie sprawę z faktu, iż niektóre jego ubranie, sprzęty i smakołyki pochodzą z odległych miejsc nie tylko Polski, ale i całego globu ziemskiego. Płyną do nas, fruną, toczą się po torach i na kołach tylko po to, aby nam ułatwić życie, dostarczyć rozrywki czy przyjemności kulinarnej.
Bywa też, jak  już wspominałam na początku, że transport ratuje życie, bo przecież ratownictwo medyczne wyposażone w ambulans czy helikopter to również transport.
Dowiodę Wam jednak prawdziwości mojego twierdzenia na przykładzie autentycznej historii życia kobiety – obecnie po czterdziestce, której do egzystencji naprawdę niezbędny jest transport.
Maria urodziła się pod koniec lat sześćdziesiątych. Jej matka mieszkała na wsi i aby dotrzeć do szpitala, a potem odwieść mamę z dzieckiem, niezbędna była karetka pogotowia. Całe lata dojeżdżała do szkół. Bez pociągów i autobusów nie zdobyłaby wykształcenia i nie otrzymałaby posady nauczycielki. Wtedy to spadło na nią jak grom z jasnego nieba: Ma Pani cukrzycę - powiedział doktor. Potrzebna była insulina z obcych krajów. Bez niej Maria szybko by umarła. Zawsze była i nadal jest wdzięczna, że ktoś przywozi ją z tak daleka, aby ona mogła żyć. Choroba nie przeszkodziła jej w pracy i rozwijaniu swojej pasji, którą był teatr. Stworzyła młodzieżową grupę teatralną. wraz z którą często wyjeżdżała na występy – czasem w odległe i trudno dostępne miejsca. I znów przydawał się transport – busy uwoziły grupę wraz z rekwizytami w siną dal po nowe doświadczenia.
Minęły lata  i zdrowie naszej bohaterki się pogorszyło – diagnoza: zespół stopy cukrzycowej. Straciła część stopy. Jeszcze w szpitalu wynajęła prywatny transport medyczny, który zawiózł ją na konsultacje do specjalisty. Transport pomógł jej walczyć o każdy kawałek nogi. Kiedy wróciła do domu, to dzięki transportowi mogła jeździć do lekarza, noga ciężko się goiła i Maria nie była w stanie samodzielnie się poruszać. To już 4 lata... – mówi – noga się goi, ale bardzo powoli – uśmiecha się z odrobiną smutku i nadziei. Jednak wierzy, że wkrótce stanie na nogi. Obecnie jeździ na wózku. Brat zbudował jej podjazd, aby mogła być bardziej samodzielna i miała większy kontakt z ludźmi. Ponownie był potrzebny transport, żeby przywieźć materiały budowlane.
Maria bardzo często kupuje w sklepach internetowych, właśnie ze względu na transport. Kurierzy bardzo dobrze znają ja i jej matkę. Bez ich pomocy Maria i jej dość leciwa już matka nie miałyby się w co ubrać. Poza tym w ich miejscowości nie ma zbyt wielu smakołyków dla cukrzyków, od czasu do czasu więc kupują również jakieś specjały w Internecie, aby uprzyjemnić sobie żywot. Obie z matką muszą zażywać leki ratujące życie, a te również przybywają do nich za pośrednictwem transportu.
Maria wie, że żyje jedynie dzięki wynalazkom medycyny i sprawnemu transportowi, który szybko dostarcza jej brakujące, niezbędne leki.

1 komentarz:

  1. Ciesze się, że są wynalazki medycyny, bo dzięki nim są z nami wspaniali ludzie.

    OdpowiedzUsuń