środa, 20 lutego 2013

O jakiej szkole marzył nauczyciel, kiedy miał naście lat...

Aktualne zdjęcie autorki na Facebooku:)))
No właśnie? Znalazłam dzisiaj nie lada gratkę! Tekst Ali Cybulskiej z marca 2005 roku, w którym opisuje szkołę, do której chciałaby uczęszczać. Ciekawa jestem co o tym sądzi teraz dorosła Alicja, która studiuje i naucza w szkole. Może odezwie się do nas i podzieli refleksami?
Alu, pozdrawiam:)))

"Moja szkoła, szkoła, o której marzę"

   
    Szkoła na ogół wszystkim kojarzy się z wkuwaniem i nieustanną, męczącą nauką.
Siedząc w wygodnym fotelu, często zastanawiam się, co by było gdyby... No właśnie, gdyby szkoła stała się naszym przyjacielem, na którego zawsze możemy liczyć. Myślę, że moje marzenia są niewykonalne, ale cóż, pomarzyć dobra rzecz.
    Dziś, kiedy to właśnie śniłam o tropikalnej przygodzie na Karaibach, budzi mnie, jak zwykle, zaspana, z lekka rozczochrana mama. Słyszę jak co dzień: „Kochanie, już za dziesięć siódma. Pora wstawać!!!” Szara rzeczywistość. Jestem skazana by wygramolić się z łóżka i zapomnieć o rajskiej przygodzie w słonecznych tropikach. Następnie wykonuję kilka chwiejnych kroków w przód, aby dostać się do łazienki, która i tak jak zwykle jest zajęta przez starszą siostrę, babcię, mamę czy na przykład tatę. No i oczywiście znowu pada...
    Czy życie musi być tak okrutne??? Czy nie powinniśmy przedłużyć naszego snu, aby rano obudzić się rześkim, wypoczętym i sprawnym umysłowo? Powinniśmy zadbać o to, aby nasz sen był zdrowy, a łazienka zawsze wolna. Czy naprawdę wszystkim zależy na porannym zrywaniu się z łóżka? Kto to wymyślił? Wydaje mi się, że coś trzeba z tym zrobić. Postuluję, by pobudka ogólnopolska dla gimnazjalistów odbywała się nie wcześniej jak o ósmej!
    No i te autobusy szkolne. Nie dość, że się przestały spóźniać, to jeszcze dowożą nas na czas do szkoły. W ciągu jednego roku  szkolnego spędzam dziesięć tysięcy minut, jadąc autobusem albo  stojąc zmarznięta  na przystanku. W zasadzie to dlaczego ja mam jeździć do szkoły. Czy szkoła nie mogłaby przyjeżdżać do mnie?
    Kolejny problem to podnoszenie ciężarów, czyli plecaki z dziennym ekwipunkiem ucznia. Zważyłam mój plecak i okazało się, że ma 4 kilogramy. Oznacza to, że rocznie przenoszę 800 kilogramów.
Ludzie, czy szkoła nie może dać nam szansy na prosty kręgosłup!! Gdzie higiena i zdrowy tryb życia? Co na to świat medyczny? Wystarczy przecież po jednej szafce dla ucznia.
    Co do sposobu nauczania, mam kilka zasadniczych uwag.          
Wyrzuciłabym z programu nauczania kilka zupełnie niepotrzebnych przedmiotów, m.in.: matematykę, chemię i fizykę. Zdecydowanie zwiększyłabym liczbę godzin języka polskiego, wychowania fizycznego oraz sztuki. Do programu gimnazjum wprowadziłabym takie przedmioty jak: historia filmu, zwyczaje i folklor mojego regionu oraz język reklamy i media w życiu człowieka. Chciałabym również w mojej szkole nauczyć się praktycznych umiejętności, takich jak: obsługa rachunku bankowego przez internet, korzystanie z karty płatniczej, obsługa parkomatu czy przygotowanie mnie do egzaminu na prawo jazdy. Poza tym uważam, że uczeń już w gimnazjum powinien mieć możliwość wyboru przedmiotów fakultatywnych.
    Wszyscy dostają obsesji na punkcie języka angielskiego, ja np. kocham język rosyjski i się tego nie wstydzę. Wydaje mi się, że może być przydatny, a poza tym łatwiej wchodzi w głowę.
    Ostatnio spotkała mnie niebywała przykrość. Straciłam równowagę na schodach mojego gimnazjum i zaliczyłam twarde lądowanie. Podobno przez chwilę wyglądałam jak naleśnik z marmoladą. W związku z tym postuluję, aby w szkołach, na korytarzach były wykładziny dywanowe, zaś  tradycyjne schody proponuję wymienić na ruchome.
    W zasadzie to jesteśmy niedożywieni. Proponuję przerwę  fastfudową. Przykładowy zestaw poniedziałkowy: klasy pierwsze - mac chicken, klasy drugie – fish mac, klasy trzecie – mac royal. Nauczyciele – obiad w stołówce szkolnej.
    W zasadzie, co do ubiorów uczniów, nie mam specjalnych uwag. Natomiast nauczycieli nauczyłabym porządku tzn. założyłabym im trampki i zakazałabym noszenia kolczyków oraz farbowania włosów. Palący nauczyciele musieliby  grabić boisko przynajmniej raz w tygodniu.
    Dyskoteki mogłyby odbywać się częściej, ale bez przesady. Proponuję raz na dwa tygodnie.
    Dlaczego ulubionym kolorem, dominującym w szkołach, są delikatne odcienie beżu, brązu i zieleni? Gdyby to ode mnie zależało, pomalowałabym szkołę w odważniejsze i weselsze kolory.  Dyrektorzy i nauczyciele – więcej odwagi.
    Moim marzeniem jest, przede wszystkim, uczęszczanie do szkoły,w której zajęcia lekcyjne odbywać się będą nie wcześniej jak o dziewiątej. Chciałabym również, aby moi rówieśnicy bardziej szanowali siebie nawzajem, swoich rodziców i nauczycieli. Nie chcę, ażeby nasze serca przepełniał gniew,zazdrość, pycha czy nienawiść,przecież nie chcemy, aby szkoła była naszym wrogiem.
    Szkoła moich marzeń to szkoła bezstresowa i przyjazna. W każdej szkole powinna panować serdeczna i miła atmosfera. Żadnych kłótni, złodziejstw, bijatyk i innych nieprzyzwoitości, ale wszystko przecież zależy od nas samych, od uczniów i od nauczycieli.
    Jeśli więc będziemy w stosunku do siebie uczciwi, lojalni i bezinteresowni, to wówczas „wkuwanie”  przyjdzie nam z łatwością. Mając wokół siebie samych przyjaciół bądź kogoś bliskiego, kto darzy nas sympatią,  rzeczy niewykonalne stają się wykonalnymi.
    Mam nadzieję, że moje marzenia kiedyś zostaną zrealizowane, ponieważ przez miłość tworzymy samego siebie, jak i swoje otoczenie. Mam również nadzieję, że kiedyś,gdy usłyszę głos mamy: „Wstawaj kochanie, czas do szkoły!”  z ochotą wyskoczę z  łóżka.  
    Tak na marginesie, to ta obecna „buda” wcale nie jest taka zła. Abyśmy się tylko wzajemnie szanowali...

                                                                                                                  Napisała:
                                                                                                              Alicja Cybulska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz