sobota, 24 listopada 2012

Baśń na dobranoc...

Monika z przyjaciółmi z zespołu teatralnego (fot. M.M.M.)
Safona - starożytna poetka grecka - napisała te słowa jeszcze przed naszą erą, ale nic nie straciły na swoim znaczeniu: "Dobrych ludzi nikt nie zapomina". Dopiero kilka lat temu zdałam sobie sprawę z faktu, że wcale nie muszę odnosić w życiu spektakularnych sukcesów, aby zapisać się w pamięci innych i wcale nie muszę być znana przez rzesze ludzi. wystarczy, że będę dobrym człowiekiem, a da mi to osobistą satysfakcję i poczucie spełnienia.
Poniższy tekst został stworzony przez Monikę Plewacką, kiedy uczęszczała do II klasy gimnazjum. Obecnie autorka jest już dawno po maturze. Czy pamięta jeszcze swój utwór? Nawet jeśli nie, to warto, abyście Wy go poznali.
Zapraszam do lektury!
***
Baśń o dobrych uczynkach

    Dawno, dawno temu, za siedmioma  górami, za siedmioma lasami i siedmioma rzekami żyła sobie pewna dziewczynka o imieniu Agatka. Była ona pogodnym,  lecz wielce rozpieszczonym dzieckiem. Jej ulubionym zajęciem było granie na nerwach rodzicom.
    Pewnego dnia na jej ramieniu pojawił się diabełek Alfred. Był on bardzo zadowolony z postępów dziewczynki. Chwalił ją za kaprysy, które bardzo często towarzyszyły jej humorkom. Oświadczył, iż na niego zawsze może liczyć, a miejsce w piekiełku ma zapewnione już od dawna. Agatka nie przejęła się tym specjalnie. Raczej cieszyła się, że wreszcie ktoś ją docenił.
    Kilka dni później nagle niespodziewanie na nosie dziewczynki wylądował mały aniołek o imieniu Gabriel.
Dał jej surową naganę za niestosowne zachowanie i  rozmowy z diabełkiem Alfredem,  któremu z podstępnej główki wyrastają różki, że o kopytkach i ogonie już nie wspomnimy. Agatka jednak tylko się roześmiała i odpędziła biedaka tak, jak odpędza się muchę uprzykrzoną.
    Zawiedziony Gabriel z trudem wrócił na swoją chmurkę. Skrzydełka mu opadły ze zgryzoty, a wszyscy koledzy - aniołki - śmiali się z niego, że nie potrafi zapanować nad zachowaniem swojej podopiecznej. Popadł w depresję. Piórka mu zszarzały, a na białej szatce pojawiły się podejrzane plamki.
    Kiedy od czasu do czasu przybywał do dziewczynki z reprymendą, Agatka przyglądała mu się ze zdziwieniem i ... jakby odrobiną współczucia. Z niej również czasami śmiały się koleżanki i koledzy. W końcu zrozumiała sytuację Gabriela.
    Chcąc mu wynagrodzić troski, postanowiła się poprawić  i uczynić dla odmiany coś dobrego. Wracając ze szkoły, napotkała chorego, błąkającego się psa. Zdecydowała się zabrać go do domu i nazwała Antek.
    Dziewczynka bardzo chętnie zajmowała się tym psem o biszkoptowej maści. Udała się z nim do weterynarza, wykąpała, kupił wiklinowy koszyk na legowisko. Z wychudzonego, chorego i zapchlonego kundla Antek szybko zamienił się w czyściutką, pulchną, radosną kuleczkę.
    Aniołek, dowiedziawszy się o uczynkach dziewczynki, o mały włos nie spadł ze swojej chmurki. Znów jaśniał dawnym blaskiem. Natychmiast sfrunął na Ziemię, aby pochwalić swoją podopieczną i zapewnić ją o miłym kąciku w niebie.
    Agatka  bardzo pokochała Antka. Doszła do wniosku, że gdy czynimy coś dobrego, korzystają na tym dwie osoby, a nie jedna. W jej przypadku nawet trzy, gdyż Gabriel dostał pochwałę,  Antek zyskał dom, a  ona sama  wiernego przyjaciela. Tylko Alfred nie był zadowolony, bo... Ale to już całkiem inna historia.


Monika Plewacka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz