wtorek, 6 listopada 2012

Modest Korben pisze do rodziców…

Leśna ścieżka (fot. M.M.M.)
Wczoraj w skrzynce mailowej znów znalazłam post od Korbena. Przesłał mi swój list do rodziców. Modest postanowił bowiem ułożyć sobie życie poza Polską, gdzieś hen tam, gdzie nie będzie musiał już niczego udawać...

***
Inowrocław, 5.11.2012

             Od dawna zastanawiałem się, co mam zrobić z własnym życiem, jak mam żyć, by to życie nie było puste, nijakie i bezwartościowe. Wiele nocy nieprzespanych dało o sobie znać. Dziś jednak wiem, że muszę świadomie podejmować decyzje, że muszę iść własną drogą i nawet, jeśli sam, to ta droga jest moja i nikt nie może decydować, jak mam żyć. Popełniam błędy i za nie ponoszę wielokrotnie odpowiedzialność, ale jestem tego świadomy i z pewnością nie będę się wzbraniał przed konsekwencjami. Podjąłem decyzję nieodwołalną, sam sobie krzywdy nie zrobię, a inaczej już po prostu nie potrafię. Chciałbym żyć jak człowiek, mimo moich wielu wad, ale tu już nie potrafię tego zrobić.
Nie jestem idealny i wbrew pozorom doskonale zdaję sobie z tego sprawę, mam swoje jakieś tam odchyły, ale przecież mam chyba prawo żyć tak, jak naprawdę tego chcę, mimo tego że Wy nigdy tego nie zaakceptujecie, a naprawdę zrozumcie, ja wcale na to nie czekam. Myślałem, że może z czasem po prostu nie będzie to dla Was miało znaczenia, jaki jestem, że może zrozumiecie i po prostu będziecie tolerować moje życiowe wybory. Przecież nie zmuszam Was do tego, byście patrzeli na to, jak sobie to życie układam. Starałem się jak najbardziej oddalić margines mojego życia prywatnego od Was, aby Wam nie robić pod górkę, by ludzie nie gadali itp. Sam jednak nie potrafię być szczęśliwy, tak samo jak każdy inny człowiek potrzebuję kogoś bliskiego tylko dla siebie, do kogo mogę się wygadać, przytulić i przy kim nie muszę się niczego już obawiać. Trudno jest tak po prostu być cały czas samemu. Ukrywanie się sprawia mi wiele przykrości i problemów, a z drugiej strony wiem doskonale, że tak jest lepiej dla Was, bo przecież ludzie będą gadać itp. Nie ma już to jednak znaczenia.
Podjąłem decyzję, o której podstawach dowiadujecie się właśnie z tego listu. Nie chcę byście pomyśleli, że wymierzam Wam w ten sposób karę czy też chcę pokazać, jaki to ja samodzielny jestem. To nie jest żadna demonstracja, to jest walka o moje życie, walka z samym sobą, o to by nie stracić siebie. Trudno jest być zawieszonym w takiej emocjonalnej próżni, wrzuconej w pudełko przepełnione samotnością i strachem, że jutro już nie nadejdzie. Nie rozmawiałem z Wami nigdy o tym, bo zawsze było coś ważniejszego, bo brakowało czasu, bo nerwy nie pozwalały. W pewnym momencie zacząłem się oddalać, coraz dalej i dalej, aż trafiłem do punktu, gdzie tak naprawdę jestem zupełnie odosobniony. Przerastają mnie te realia i muszę od nich odpocząć, znaleźć własne miejsce i na nowo stworzyć swój mały świat. Nie ma sensu byśmy męczyli się wzajemnie, byśmy dalej to ciągnęli.
Nie interesuje mnie w tej chwili pensja, prowizja czy dom po dziadkach. To nie jest kwestia pieniędzy, ich posiadania czy też nie. Podjąłem decyzję, która wymagała ode mnie wielu przemyśleń. Wiem, że podejmuję właściwą dla siebie decyzję, choć dla Was wydaje się ona całkiem głupia i bezzasadna. Nie potrafię emocjonalnie wytrzymać tego wszystkiego, mimo walki, mimo pomocy specjalistów, po prostu nie daję sobie z tym wszystkim rady. Potrzebuję własnego miejsca, gdzie będę sobą, nie będę musiał niczego udawać i będę mógł bez obaw wracać tam każdego dnia. Nie czuję się tutaj dobrze. Nikt nie może już tego zmienić, nikt życia za mnie nie przeżyje, a ja muszę dać sobie szansę na życie, z którego nie będę chciał rezygnować jak teraz.
Myślicie teraz, że popełniam wielką głupotę i za kilka miesięcy, w najgorszym wypadku, wrócę prosząc o zrozumienie i miejsce. Otóż nie, nie chcę już prosić o pomoc, dostałem jej bardzo dużo i jestem za nią wdzięczny. Nie jestem już małym dzieckiem, które musi być prowadzone za rączkę, nie muszę mieć wskazywanej drogi. Potrafię o siebie zadbać, ugotować sobie, wyprać i utrzymać. Owszem nie będzie mi łatwo na początku, ale dam sobie radę. Musicie zrozumieć, że chcę żyć własnym życiem, że nie jestem maszynką do spełniania Waszych ambicji i nie chcę stać pośrodku konfliktów o majątki i innego pierdoły. Dla mnie życie dopiero się zaczyna i muszę osiągnąć coś samemu, nie chcę czekać aż poleci mi manną z nieba i dostanę coś po Was. Korona mi z głowy nie spadnie, jeśli będę pracował u kogoś. Pozwólcie mi żyć tak, jak chcę i nie żałować, że nic nie osiągnąłem własną pracą.
Niewiele wiecie o mnie, o mim życiu, o tym, jaki jestem. Całe życie szedłem tak jak chcieliście. Zwróćcie jednak uwagę na własne wybory popełnione w młodości. Dziadkowie też mieli ziemię, można było tam pracować i czekać na przepisanie. Wybraliście własną drogę i nie mówcie mi, że były inne czasy, bo dokładnie tak samo było ciężko się utrzymać, wyżywić i pracować. Niczym się to wszystko nie różni od tego, jak wy postąpiliście w przeszłości. Macie swoje życie takie, jakiego chcieliście i nie żałujecie braku próby. Za swoje sukcesy i porażki odpowiadacie sami, nie możecie mieć żalu do nikogo, że tak czy inaczej zdecydowaliście, bo to były i wciąż są Wasze wybory.
Skoro dzisiaj to czytacie to znaczy, że jestem już daleko stąd i nie mam możliwości powrotu ot tak sobie. Zostawiłem tutaj trochę smutków i żalu, ale też i masę pozytywnych przeżyć. Zaczynam od nowa, jako nowy człowiek, który chce żyć, a nie rozważać jak najszybciej to życie zakończyć. Otacza mnie teraz zupełnie obcy dla mnie świat. Świat, przed którym staję pełen wiary w siebie i energii. Świat, w którym nie myślę już o śmierci, lecz o nowym życiu, o budowaniu własnej przyszłości. Świat, w którym jestem nowym człowiekiem, mającym chęć do życia i walki o kolejny dzień. Świat, który jest moim domem na mocnych fundamentach mojej prawdziwej osobowości.
M.K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz