środa, 21 listopada 2012

Zwierzenia młodego nauczyciela, czyli krótko o tym, w co wyposażony powinien być każdy nauczyciel



Pani Ala ze swoją trzódką:)))
Minął już rok czasu od momentu, kiedy dzwonek przestał mieć dla mnie tradycyjne znaczenie. Teraz już nie oczekuję tego, że mój „Psor” będzie wykładał przede mną swoją wiedzę, sprawdzał czy opanowałam,  aby na pewno dobrze informacje związane z daną dziedziną naukową i czy zasługuję na ocenę taką to a tą. Teraz to ja jestem odpowiedzialna nie tylko za rozwój swoich uczniów, dziś to ja decyduję o tym  czy Jurek i Tosia dostaną piątkę.
Zacznę więc od początku. Czyli…Skąd pomysł na to, by być w przyszłości nauczycielem? Otóż niewątpliwe miały na to wpływ tradycje rodzinne, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Otoczenie, zainteresowania, przekonania i wartości również po części przyczyniły się do tego, że w mojej głowie zrodził się plan bycia nauczycielem. Kiedy chodziłam do liceum były to po prostu ot tak rzucane słowa, po prostu jakiś pomysł na siebie. Po maturze, kiedy mój wychowawca pytał każdego ucznia, jaki ma plan na przyszłość, jaką uczelnię wybiera i jaki kierunek, wypowiedziane przeze mnie słowa brzmiały już jakoś poważniej, podniesionym i groźnym tonem powiedziałam: pedagogika wczesnoszkolna i wychowanie muzyczne. No i od tego się zaczęło. Matura, potem egzaminy wstępne i słowo się rzekło. Klamka zapadła. Jestem na liście. Jestem studentką Uniwersytetu. Najpierw radość. Potem 3 lata nauki, dobrej szkółki i przygotowania praktycznego do zawodu.
Tuż po obronie pracy licencjackiej, zaczęłam pracę w Szkole Podstawowej Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Lisewie Kościelnym (uf! Przeraźliwie długa nazwa :)). Pierwszą klasą, z którą przyszło mi się zmierzyć była klasa III, czuwanie nad nią, jej wychowawstwo. Muszę przyznać, że był to dla mnie bardzo wartościowy, ciekawy i odkrywczy rok. Dlaczego odkrywczy? Kiedy przychodzi Ci zderzyć się z nową rzeczywistością, nowymi ludźmi, w końcu nową rolą, jaką pełnisz w środowisku szkolnym, dochodzisz do wniosku, że nic nie wiesz. Dopiero w praktyce doświadczasz, poznajesz i odkrywasz. Zatem pierwszy rok pracy każdego nauczyciela, to rok nazwijmy go: ODKRYWCZY. Kolejny rok, hmmm…. Z racji tego, że sprawuję wychowawstwo w nowej klasie, klasie pierwszej, mógłby nazywać się podobnie, ale ze względu na tok nauczania klasy pierwszej nazwijmy go POZNAWCZYM. W klasie pierwszej to już ode mnie zależy czy dziecko zapamięta, że niedźwiedź śpi w gawrze, bóbr w żeremiu, a liczba liter i głosek w wyrazie nie jest w każdym wypadku równoliczna.  Klasa pierwsza to, jak sama nazwa wskazuje, wszystko co jest pierwsze. Pierwszy raz piszę, pierwszy raz czytam, pierwszy raz poznaję. Jak nazwę trzeci rok swojej pracy? Tego jeszcze nie wiem. Wszystko wyjdzie w praktyce. Ale do czego zmierzam? Mianowicie chcę poprzez swoje odczucia, przemyślenia i refleksje zwrócić uwagę na to, w jaki pancerz powinien być obleczony nauczyciel, czyli jakimi cechami powinien się odznaczać dobry albo dzisiejszy nauczyciel.
Nauczyciel XXI wieku niewątpliwie powinien być wyposażony w ogromne pokłady cierpliwości, zwłaszcza, jeśli pracuje z dziećmi młodszymi. Anielska cierpliwość. Tak, dzisiaj mogę stwierdzić, że aby przeżyć w szkolnym środowisku, po prostu trzeba być cierpliwym. Kolejna cecha to wyrozumiałość. Właściwie cecha powiązana z  poprzednią, ale ma nieco inny wymiar. Należy absolutnie i bezwzględnie respektować tłumaczenia i wyjaśnienia naszych podopiecznych, w przeciwnym wypadku, zostaniemy narażeni na uzyskanie miana „niewyrozumiałego” oraz możliwe, że spotkamy się z pogardą i utratą zaufania w oczach dziecka. A tego oczywiście wolelibyśmy uniknąć. Jak to jest z naszym charakterem? To w jakim humorze i z jakim nastawieniem wchodzimy rano do budynku szkoły czy później do klas, niezaprzeczalnie ma wpływ na zachowanie dzieci. Osobiście polecam być raczej pozytywnie nastawionym do swojej pracy. I tu tak naprawdę istotne jest to, czy lubimy swoją pracę. Ogromnie ważne jest, czy moja praca przynosi mi satysfakcję i czy się w niej spełniam. Bycie radosnym nauczycielem przenosi się na efekty pracy z dziećmi. Zapewniam. Odpowiedzialność, nie tylko za edukację, ale również za wychowanie moralne młodego pokolenia. Zaszczepienie najważniejszych wartości, które przetrwają próbę czasu i które będą drogowskazem w dalszym życiu małej Tosi. Większość wartości jest aktualnych jak najbardziej i dzisiaj, ale nierzadko trudno zaobserwować ich stosowanie w życiu codziennym. Odpowiedzialność za życie dziecka. Tak zwana kardynalna i pierwszorzędna odpowiedzialność, chyba nie muszę zagłębiać się dłużej nad tą ostatnią. Powstał nam zatem trójbój odpowiedzialności. Odpowiedzialność edukacyjna, wychowawczo-moralna oraz odpowiedzialność za życie. Nieomylność i bezbłędność nauczycielska. Co kryje się za tym hasłem? Każdy nauczyciel musi wiedzieć o czym mówi, sam musi dobrze znać materiał, który ma zaprezentować czy wyłożyć danej grupie uczniów. Nauczyciel nie może popełniać błędów, ponieważ mogą one zaważyć na przyszłości dzieci i wprowadzić je w ślepy zaułek, z którego innemu koledze nauczycielowi trudniej będzie go wydostać.
  Na  koniec moich krótkich rozważań życzę wszystkim nauczycielom, zwłaszcza tym, z którymi miałam przyjemność pracować, dużo optymizmu i tych niezliczonych pokładów cierpliwości, przyszłym nauczycielom podejmowania pracy w zgodzie ze swoimi zainteresowaniami. A ja dziękuję wszystkim tym „Psorom”, którzy zaszczepili we mnie zainteresowanie zawodem nauczyciela, bo przecież za te uśmiechy i dziecięce przytulenia warto pracować i to nie od niechcenia!

Alicja Cybulska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz