Pani Ala ze swoją trzódką:))) |
Minął
już rok czasu od momentu, kiedy dzwonek przestał mieć dla mnie tradycyjne
znaczenie. Teraz już nie oczekuję tego, że mój „Psor” będzie wykładał przede
mną swoją wiedzę, sprawdzał czy opanowałam, aby na pewno dobrze informacje związane z daną
dziedziną naukową i czy zasługuję na ocenę taką to a tą. Teraz to ja jestem
odpowiedzialna nie tylko za rozwój swoich uczniów, dziś to ja decyduję o tym czy Jurek i Tosia dostaną piątkę.
Zacznę
więc od początku. Czyli…Skąd pomysł na to, by być w przyszłości nauczycielem?
Otóż niewątpliwe miały na to wpływ tradycje rodzinne, przynajmniej z mojego
punktu widzenia. Otoczenie, zainteresowania, przekonania i wartości również po
części przyczyniły się do tego, że w mojej głowie zrodził się plan bycia
nauczycielem. Kiedy chodziłam do liceum były to po prostu ot tak rzucane słowa,
po prostu jakiś pomysł na siebie. Po maturze, kiedy mój wychowawca pytał każdego
ucznia, jaki ma plan na przyszłość, jaką uczelnię wybiera i jaki kierunek,
wypowiedziane przeze mnie słowa brzmiały już jakoś poważniej, podniesionym i
groźnym tonem powiedziałam: pedagogika wczesnoszkolna i wychowanie muzyczne. No
i od tego się zaczęło. Matura, potem egzaminy wstępne i słowo się rzekło.
Klamka zapadła. Jestem na liście. Jestem studentką Uniwersytetu. Najpierw
radość. Potem 3 lata nauki, dobrej szkółki i przygotowania praktycznego do
zawodu.
Tuż
po obronie pracy licencjackiej, zaczęłam pracę w Szkole Podstawowej
Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego
w Lisewie Kościelnym (uf! Przeraźliwie długa nazwa :)).
Pierwszą klasą, z którą przyszło mi się zmierzyć była klasa III, czuwanie nad
nią, jej wychowawstwo. Muszę przyznać, że był to dla mnie bardzo wartościowy,
ciekawy i odkrywczy rok. Dlaczego odkrywczy? Kiedy przychodzi Ci zderzyć się z
nową rzeczywistością, nowymi ludźmi, w końcu nową rolą, jaką pełnisz w
środowisku szkolnym, dochodzisz do wniosku, że nic nie wiesz. Dopiero w
praktyce doświadczasz, poznajesz i odkrywasz. Zatem pierwszy rok pracy każdego
nauczyciela, to rok nazwijmy go: ODKRYWCZY. Kolejny rok, hmmm…. Z racji tego,
że sprawuję wychowawstwo w nowej klasie, klasie pierwszej, mógłby nazywać się
podobnie, ale ze względu na tok nauczania klasy pierwszej nazwijmy go
POZNAWCZYM. W klasie pierwszej to już ode mnie zależy czy dziecko zapamięta, że
niedźwiedź śpi w gawrze, bóbr w żeremiu, a liczba liter i głosek w wyrazie nie
jest w każdym wypadku równoliczna. Klasa
pierwsza to, jak sama nazwa wskazuje, wszystko co jest pierwsze. Pierwszy raz
piszę, pierwszy raz czytam, pierwszy raz poznaję. Jak nazwę trzeci rok swojej
pracy? Tego jeszcze nie wiem. Wszystko wyjdzie w praktyce. Ale do czego zmierzam?
Mianowicie chcę poprzez swoje odczucia, przemyślenia i refleksje zwrócić uwagę
na to, w jaki pancerz powinien być obleczony nauczyciel, czyli jakimi cechami
powinien się odznaczać dobry albo dzisiejszy nauczyciel.
Nauczyciel XXI wieku niewątpliwie
powinien być wyposażony w ogromne pokłady cierpliwości, zwłaszcza, jeśli
pracuje z dziećmi młodszymi. Anielska cierpliwość. Tak, dzisiaj mogę
stwierdzić, że aby przeżyć w szkolnym środowisku, po prostu trzeba być
cierpliwym. Kolejna cecha to wyrozumiałość. Właściwie cecha powiązana z poprzednią, ale ma nieco inny wymiar. Należy
absolutnie i bezwzględnie respektować tłumaczenia i wyjaśnienia naszych
podopiecznych, w przeciwnym wypadku, zostaniemy narażeni na uzyskanie miana
„niewyrozumiałego” oraz możliwe, że spotkamy się z pogardą i utratą zaufania w
oczach dziecka. A tego oczywiście wolelibyśmy uniknąć. Jak to jest z naszym
charakterem? To w jakim humorze i z jakim nastawieniem wchodzimy rano do
budynku szkoły czy później do klas, niezaprzeczalnie ma wpływ na zachowanie
dzieci. Osobiście polecam być raczej pozytywnie nastawionym do swojej pracy. I
tu tak naprawdę istotne jest to, czy lubimy swoją pracę. Ogromnie ważne jest,
czy moja praca przynosi mi satysfakcję i czy się w niej spełniam. Bycie
radosnym nauczycielem przenosi się na efekty pracy z dziećmi. Zapewniam. Odpowiedzialność,
nie tylko za edukację, ale również za wychowanie moralne młodego pokolenia.
Zaszczepienie najważniejszych wartości, które przetrwają próbę czasu i które
będą drogowskazem w dalszym życiu małej Tosi. Większość wartości jest
aktualnych jak najbardziej i dzisiaj, ale nierzadko trudno zaobserwować ich
stosowanie w życiu codziennym. Odpowiedzialność za życie dziecka. Tak zwana
kardynalna i pierwszorzędna odpowiedzialność, chyba nie muszę zagłębiać się
dłużej nad tą ostatnią. Powstał nam zatem trójbój odpowiedzialności.
Odpowiedzialność edukacyjna, wychowawczo-moralna oraz odpowiedzialność za
życie. Nieomylność i bezbłędność nauczycielska. Co kryje się za tym hasłem?
Każdy nauczyciel musi wiedzieć o czym mówi, sam musi dobrze znać materiał,
który ma zaprezentować czy wyłożyć danej grupie uczniów. Nauczyciel nie może
popełniać błędów, ponieważ mogą one zaważyć na przyszłości dzieci i wprowadzić
je w ślepy zaułek, z którego innemu koledze nauczycielowi trudniej będzie go
wydostać.
Na
koniec moich krótkich rozważań życzę wszystkim nauczycielom, zwłaszcza
tym, z którymi miałam przyjemność pracować, dużo optymizmu i tych niezliczonych
pokładów cierpliwości, przyszłym nauczycielom podejmowania pracy w zgodzie ze
swoimi zainteresowaniami. A ja dziękuję wszystkim tym „Psorom”, którzy
zaszczepili we mnie zainteresowanie zawodem nauczyciela, bo przecież za te
uśmiechy i dziecięce przytulenia warto pracować i to nie od niechcenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz