piątek, 14 grudnia 2012

Kiedy ma się piętnaście lat...

Patrzę tylko, co robicie... (fot.M.M.M.)

Moje małe wielkie życie
Ania Wiktorowicz lat 15, obecnie... skończone 18;)))

Kiedy byłam małym dzieckiem, nie miałam problemów i wszystko wydawało mi się bardzo proste. Moim jedynym obowiązkiem było posłuszeństwo wobec rodziców. Dlaczego więc teraz, gdy przeżyłam kilkanaście lat, mam mnóstwo zmartwień, obowiązków, zadań? Dlaczego tak trudno mi jest się z nimi uporać? Dlaczego wszyscy ciągle mi powtarzają: Masz to zrobić! Zrób to!?
            Z roku na rok mam więcej lat, więcej włosów na głowie i - niestety - więcej obowiązków. Największym z nich jest obecnie moja edukacja. Regularne chodzenie do szkoły to tylko kropla w morzu, dochodzi jeszcze nauka (na sprawdziany), odrabianie zadań domowych i aktywne uczestnictwo podczas lekcji. Bycie uczniem to wcale nie taka łatwa sprawa. Dorośli mówią, że chcieliby być jeszcze dziećmi i tak jak oni nie mieć problemów. Ale czy oni mają rację? Czy należy się z nimi zgodzić? Sądzę, że nie, ponieważ nastolatki, podobnie jak dorośli, mają swoje problemy. Może nie tak poważne i wielkie jak starsi, ale im i tak wydają się one największe i najważniejsze.
            Dlaczego z biegiem czasu życie wydaje się coraz trudniejsze? Dlaczego coraz trudniej mi zrozumieć innych? Na lekcji biologii uczę się, że jestem w wieku buntowniczym i chcę, aby wszystko było „po mojemu”. Zgadzam się z tym. Dużo rzeczy mi nie odpowiada i chciałabym je zmienić. Nie podoba mi się na przykład rozporządzenie dyrektora mojego gimnazjum, dotyczące zakazu noszenia telefonów komórkowych do szkoły. Dlaczego jedni nauczycieli są za tym, żeby nosić komórki, bo dziecko powinno być w kontakcie z rodzicem, a inni tego kategorycznie zabraniają? Czy to nie jest dziwne? I jak tu nie zgłupieć? Wydaje mi się, że dyrektor przesadził, bo przecież, jeżeli ma się wyłączone dzwonki, to telefon nie przeszkadza w nauce. Nie podoba mi się także stosunek niektórych nauczycieli do uczniów. W statucie szkoły jest wyraźnie napisane, że w ciągu tygodnia mogą być maksymalnie 3 prace klasowe, a niekiedy to w ciągu dnia mam 2 klasówki, a w tygodniu to chyba z 5. Nauki jest wtedy jak piasku na pustyni. Kiedy mam wszystko zapamiętać? Jak czegoś nie pomylić? Nauczyciele uważają, że głowy uczniów to komputery: na każde pytanie muszą znać odpowiedź natychmiast, bo w przeciwnym razie – pała. I nie ma, że boli! Trudna jest dola ucznia…
            Innym, moim zdanie, równie ważnym problemem, który bezpośrednio mnie nie dotyczy, jest traktowanie osób niepełnosprawnych. Dlaczego większość zdrowych osób ich odtrąca? Dlaczego się z nich śmieją? Przecież Ci ludzie są normalni!!! Przy moim gimnazjum znajduje się świetlica terapeutyczna, do której czasami chodzę i pomagam osobom upośledzonym. To naprawdę są bardzo fajne i wrażliwe osoby. Niektórym sprawiają radość pieniądze, praca, a im do szczęścia wystarczy jeden życzliwy uśmiech. Potrafią, w przeciwieństwie do tych „zdrowych”, cieszyć się z rzeczy drobnych, małych, które przez zwykłego człowieka są niezauważalne. Myślę, że nikt nie chciałby być taki jak oni i między innymi z tego powodu nie powinien się z nich śmiać.
            Kiedy byłam mała w ogóle nie miałam zmartwień. Teraz mam piętnaście lat i wydaje mi się, że świat ma mnóstwo kłopotów, problemów – nie jest idealny, a co to będzie, gdy dorosnę? Jak wtedy będę postrzegała świat? Jak dalej potoczy się moje życie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz