Patrzę tylko, co robicie... (fot.M.M.M.) |
Moje małe wielkie życie
Ania Wiktorowicz lat 15, obecnie... skończone 18;)))
Kiedy byłam małym dzieckiem, nie
miałam problemów i wszystko wydawało mi się bardzo proste. Moim jedynym
obowiązkiem było posłuszeństwo wobec rodziców. Dlaczego więc teraz, gdy
przeżyłam kilkanaście lat, mam mnóstwo zmartwień, obowiązków, zadań? Dlaczego
tak trudno mi jest się z nimi uporać? Dlaczego wszyscy ciągle mi powtarzają: Masz to zrobić! Zrób to!?
Z
roku na rok mam więcej lat, więcej włosów na głowie i - niestety - więcej
obowiązków. Największym z nich jest obecnie moja edukacja. Regularne chodzenie
do szkoły to tylko kropla w morzu, dochodzi jeszcze nauka (na sprawdziany),
odrabianie zadań domowych i aktywne uczestnictwo podczas lekcji. Bycie uczniem
to wcale nie taka łatwa sprawa. Dorośli mówią, że chcieliby być jeszcze dziećmi
i tak jak oni nie mieć problemów. Ale czy oni mają rację? Czy należy się z nimi
zgodzić? Sądzę, że nie, ponieważ nastolatki, podobnie jak dorośli, mają swoje
problemy. Może nie tak poważne i wielkie jak starsi, ale im i tak wydają się
one największe i najważniejsze.
Dlaczego
z biegiem czasu życie wydaje się coraz trudniejsze? Dlaczego coraz trudniej mi
zrozumieć innych? Na lekcji biologii uczę się, że jestem w wieku buntowniczym i
chcę, aby wszystko było „po mojemu”. Zgadzam się z tym. Dużo rzeczy mi nie
odpowiada i chciałabym je zmienić. Nie podoba mi się na przykład rozporządzenie
dyrektora mojego gimnazjum, dotyczące zakazu noszenia telefonów komórkowych do
szkoły. Dlaczego jedni nauczycieli są za tym, żeby nosić komórki, bo dziecko
powinno być w kontakcie z rodzicem, a inni tego kategorycznie zabraniają? Czy
to nie jest dziwne? I jak tu nie zgłupieć? Wydaje mi się, że dyrektor
przesadził, bo przecież, jeżeli ma się wyłączone dzwonki, to telefon nie
przeszkadza w nauce. Nie podoba mi się także stosunek niektórych nauczycieli do
uczniów. W statucie szkoły jest wyraźnie napisane, że w ciągu tygodnia mogą być
maksymalnie 3 prace klasowe, a niekiedy to w ciągu dnia mam 2 klasówki, a w
tygodniu to chyba z 5. Nauki jest wtedy jak piasku na pustyni. Kiedy mam
wszystko zapamiętać? Jak czegoś nie pomylić? Nauczyciele uważają, że głowy
uczniów to komputery: na każde pytanie muszą znać odpowiedź natychmiast, bo w
przeciwnym razie – pała. I nie ma, że boli! Trudna jest dola ucznia…
Innym,
moim zdanie, równie ważnym problemem, który bezpośrednio mnie nie dotyczy, jest
traktowanie osób niepełnosprawnych. Dlaczego większość zdrowych osób ich
odtrąca? Dlaczego się z nich śmieją? Przecież Ci ludzie są normalni!!! Przy
moim gimnazjum znajduje się świetlica terapeutyczna, do której czasami chodzę i
pomagam osobom upośledzonym. To naprawdę są bardzo fajne i wrażliwe osoby. Niektórym
sprawiają radość pieniądze, praca, a im do szczęścia wystarczy jeden życzliwy
uśmiech. Potrafią, w przeciwieństwie do tych „zdrowych”, cieszyć się z rzeczy
drobnych, małych, które przez zwykłego człowieka są niezauważalne. Myślę, że
nikt nie chciałby być taki jak oni i między innymi z tego powodu nie powinien
się z nich śmiać.
Kiedy
byłam mała w ogóle nie miałam zmartwień. Teraz mam piętnaście lat i wydaje mi
się, że świat ma mnóstwo kłopotów, problemów – nie jest idealny, a co to
będzie, gdy dorosnę? Jak wtedy będę postrzegała świat? Jak dalej potoczy się
moje życie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz