Świąteczne pierniki (fot. I.K.) |
Opowieść Magdaleny Serkowskiej jest jedną z moich ulubionych.
Madzię pozdrawiam, a Wam życzę miłej lektury:)))
***
Jak powstały pączki...
Co roku w czwartek, tydzień przed
Popielcem, wszyscy zajadają się pysznymi pączkami. Jemy je, nie wiedząc nawet,
skąd się w ogóle wzięły. No tak, niektórzy z was powiedzą - ze sklepu, inni, że
z cukierni, a jeszcze inni stwierdzą, iż sami zrobili. Jednak mnie nie o to
chodzi. Czy wiecie, gdzie i kiedy powstał pierwszy pączek? Wiecie? A ja wiem.
Zdradzę wam tę tajemnicę. Posłuchajcie.
W Smakolandii mieszkał sobie pewien
mężczyzna. Miał on jakieś 28 lat, ale wyglądał na 35. Działo się tak, dlatego
że był on strasznie gruby. Wyglądał jak balonik, tylko że taki balonik nigdy
nie uniósłby się w powietrze. W związku z tym wszyscy się z niego wyśmiewali,
zarówno dorośli jak i dzieci. Mężczyzna ten był bardzo mądry i pracował jako
matematyk w szkole. Nazywał się Wacław Mądrzalski.
Bogini Pulchna – patronka wszystkich
puszystych – nie mogła na to dłużej spokojnie patrzeć i sprawiła, że w
Smakolandii pojawił się inny mężczyzna o imieniu Gucio. Pewnego razu Gustaw
mijając pana Mądrzalskiego na ulicy, powiedział:
- Dzień dobry
panu.
Pan Wacław
wielce zdziwiony zachowaniem mężczyzny przystanął, przetarł oczy z
niedowierzaniem i odparł:
- Dzień dobry.
- A co pan taki
zdziwiony?
- W tym
miasteczku nikt ze mną nie rozmawia, nikt mnie nie szanuje. Wołają na mnie
grubas, tłuścioch i jeszcze gorzej. Nie mogę już tego znieść.
- Wiem, co pan powinien
zrobić?
- Tak? Co?
- Niech pan
wymyśli coś takiego, co będzie innym potrzebne, a wtedy zaczną się z panem
liczyć.
- Jaki tam pan?
Wacław jestem.
- A ja Gustaw.
- Ja już nawet
mam pewien pomysł, smaczny pomysł. Chodź do mojego domu, to wszystko ci
wyjaśnię.
Kiedy Wacek i Gucio rozmawiali na
ulicy, przechodnie spoglądali na nich dziwnym wzrokiem. Nie mogli uwierzyć, że
ktoś z nich się wyłamał i traktuje tego samotnego grubaska poważnie. Jeśli
nawet byli ludzie, którzy również mieli na to ochotę, to bali się wyszydzenia i
siedzieli cicho w swoich domach. Jedną z takich osób była Klara – kobieta przy
kości, którą traktowano podobnie jak pana Mądrzalskiego. Nie chciała być dla
innych clownem, dlatego też w ciągu dnia nie opuszczała swego domostwa.
Wychodziła tylko czasami nocą, kiedy już wszyscy spali, aby oglądać gwiazdy.
Była bowiem wielką marzycielką, która pragnęła spotkać wreszcie swojego
rycerza.
W międzyczasie w domu Wacława
Mądrzalskiego odbywała się wielka narada. Wacek zdradził Guciowi swój pomysł.
Wymyślił przepis na „słodkie kuleczki”. Praca nad nim zabrała mu całe 2 lata.
Mężczyźni przygotowali wszystkie składniki i zabrali się do wypieku słodkości.
Najpierw bardzo dokładnie wyrabiali ciasto, aby dostarczyć mu dużą ilość
dwutlenku węgla. Wiedzieli bowiem, iż dzięki temu ciasto będzie pulchne.
Następnie pozostawili ciasto do wyrośnięcia, a w tym czasie rozgrzali na ogniu
olej i otworzyli pyszne powidła babci Marty. Po wyrośnięciu ciasta jego kawałki
nadziewali powidłami, formowali w kulki i wrzucali do wrzącego oleju, a kiedy
się zarumieniły, wyciągali je, polewali pyszną czekoladą i posypywali cukrem –
pudrem. Już po wszystkim spróbowali po jednej kulce. Wypieki okazały się
znakomite.
Następnego dnia rano w sali
gimnastycznej tutejszej szkoły zorganizowali spotkanie dla wszystkich
mieszkańców Smakolandii. Przyszli: duzi i mali, starzy i młodzi, grubi i
chudzi. Nawet Klara odważyła się wyjść za dnia ze swego domu. Mężczyźni poczęstowali
wszystkich przepysznymi „słodkimi kuleczkami”. Zasmakowały im one do tego
stopnia, że chcieli się natychmiast dowiedzieć, jak je wyrabiać. Wszyscy
podchodzili do Gucia i gratulowali mu takiego wynalazku, gdyż nie dopuszczali
do siebie myśli, że to ten śmieszny grubasek – Wacek – mógł wymyślić coś tak
smacznego. Wtedy Gustaw przemówił:
- Dlaczego mi
gratulujecie? Przecież to nie jest mój pomysł. To nie ja przez 2 lata liczyłem
gramy, aby odpowiednio dobrać składniki. Tego wszystkiego dokonał Wacław
Mądrzalski.
W Sali zapanowała głucha cisza. Nikt
nie miał odwagi pierwszy pogratulować Wacławowi. Aż wreszcie gdzieś z tyłu
rozległo się donośne:
- Brawo!
Wszyscy się
obejrzeli i ujrzeli Klarę, która właśnie szła w kierunku wynalazcy.
Pogratulowała mu, uścisnęła dłoń, a wtedy wszyscy zaczęli klaskać. Zaś miedzy
Klarą a Wacławem coś zaiskrzyło. To była miłość od pierwszego wejrzenia.
I tak cała historia skończyła się
happy endem. Klara i Wacek wzięli ślub. Potem wraz Guciem założyli firmę
produkującą pączki – bo tak na cześć wynalazcy często przezywanego Pączusiem -
nazwano „słodkie kuleczki”. Pan Mądrzalski doczekał się więc spełnienia swoich
marzeń: miał żonę, dzieci, przyjaciela i szacunek ludzi. Na ulicy już nikt się
z niego nie wyśmiewał, wręcz przeciwnie – wszyscy mu się kłaniali jako bardzo
cenionemu i zasłużonemu dla kraju obywatelowi.
Teraz i wy wiecie, kto wymyślił
pączki. Jeśli jesteście odrzucani przez innych, pamiętajcie, że gdzieś czeka na
was wasza druga połówka, a w ręku trzyma talerz pysznych, lukrowanych pączków.
Wiecie co? Chyba się skuszę na takiego jednego małego pączusia na cześć Wacka
Mądrzalskiego i jego przyjaciela – Gucia. Smacznego!
Magdalena Serkowska
Magdalena Serkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz