poniedziałek, 3 grudnia 2012

Coś na słodko:)))

Świąteczne pierniki (fot. I.K.)
O czym traktuje poniższy tekst? Czy tylko o pączkach? Podzielcie się swoimi przemyśleniami.
Opowieść Magdaleny Serkowskiej jest jedną z moich ulubionych.
Madzię pozdrawiam, a Wam życzę miłej lektury:)))
***

Jak powstały pączki...

Co roku w czwartek, tydzień przed Popielcem, wszyscy zajadają się pysznymi pączkami. Jemy je, nie wiedząc nawet, skąd się w ogóle wzięły. No tak, niektórzy z was powiedzą - ze sklepu, inni, że z cukierni, a jeszcze inni stwierdzą, iż sami zrobili. Jednak mnie nie o to chodzi. Czy wiecie, gdzie i kiedy powstał pierwszy pączek? Wiecie? A ja wiem. Zdradzę wam tę tajemnicę. Posłuchajcie.
W Smakolandii mieszkał sobie pewien mężczyzna. Miał on jakieś 28 lat, ale wyglądał na 35. Działo się tak, dlatego że był on strasznie gruby. Wyglądał jak balonik, tylko że taki balonik nigdy nie uniósłby się w powietrze. W związku z tym wszyscy się z niego wyśmiewali, zarówno dorośli jak i dzieci. Mężczyzna ten był bardzo mądry i pracował jako matematyk w szkole. Nazywał się Wacław Mądrzalski.
Bogini Pulchna – patronka wszystkich puszystych – nie mogła na to dłużej spokojnie patrzeć i sprawiła, że w Smakolandii pojawił się inny mężczyzna o imieniu Gucio. Pewnego razu Gustaw mijając pana Mądrzalskiego na ulicy, powiedział:
- Dzień dobry panu.
Pan Wacław wielce zdziwiony zachowaniem mężczyzny przystanął, przetarł oczy z niedowierzaniem i odparł:
- Dzień dobry.
- A co pan taki zdziwiony?
- W tym miasteczku nikt ze mną nie rozmawia, nikt mnie nie szanuje. Wołają na mnie grubas, tłuścioch i jeszcze gorzej. Nie mogę już tego znieść.
- Wiem, co pan powinien zrobić?
- Tak? Co?
- Niech pan wymyśli coś takiego, co będzie innym potrzebne, a wtedy zaczną się z panem liczyć.
- Jaki tam pan? Wacław jestem.
- A ja Gustaw.
- Ja już nawet mam pewien pomysł, smaczny pomysł. Chodź do mojego domu, to wszystko ci wyjaśnię.
Kiedy Wacek i Gucio rozmawiali na ulicy, przechodnie spoglądali na nich dziwnym wzrokiem. Nie mogli uwierzyć, że ktoś z nich się wyłamał i traktuje tego samotnego grubaska poważnie. Jeśli nawet byli ludzie, którzy również mieli na to ochotę, to bali się wyszydzenia i siedzieli cicho w swoich domach. Jedną z takich osób była Klara – kobieta przy kości, którą traktowano podobnie jak pana Mądrzalskiego. Nie chciała być dla innych clownem, dlatego też w ciągu dnia nie opuszczała swego domostwa. Wychodziła tylko czasami nocą, kiedy już wszyscy spali, aby oglądać gwiazdy. Była bowiem wielką marzycielką, która pragnęła spotkać wreszcie swojego rycerza.
W międzyczasie w domu Wacława Mądrzalskiego odbywała się wielka narada. Wacek zdradził Guciowi swój pomysł. Wymyślił przepis na „słodkie kuleczki”. Praca nad nim zabrała mu całe 2 lata. Mężczyźni przygotowali wszystkie składniki i zabrali się do wypieku słodkości. Najpierw bardzo dokładnie wyrabiali ciasto, aby dostarczyć mu dużą ilość dwutlenku węgla. Wiedzieli bowiem, iż dzięki temu ciasto będzie pulchne. Następnie pozostawili ciasto do wyrośnięcia, a w tym czasie rozgrzali na ogniu olej i otworzyli pyszne powidła babci Marty. Po wyrośnięciu ciasta jego kawałki nadziewali powidłami, formowali w kulki i wrzucali do wrzącego oleju, a kiedy się zarumieniły, wyciągali je, polewali pyszną czekoladą i posypywali cukrem – pudrem. Już po wszystkim spróbowali po jednej kulce. Wypieki okazały się znakomite.
Następnego dnia rano w sali gimnastycznej tutejszej szkoły zorganizowali spotkanie dla wszystkich mieszkańców Smakolandii. Przyszli: duzi i mali, starzy i młodzi, grubi i chudzi. Nawet Klara odważyła się wyjść za dnia ze swego domu. Mężczyźni poczęstowali wszystkich przepysznymi „słodkimi kuleczkami”. Zasmakowały im one do tego stopnia, że chcieli się natychmiast dowiedzieć, jak je wyrabiać. Wszyscy podchodzili do Gucia i gratulowali mu takiego wynalazku, gdyż nie dopuszczali do siebie myśli, że to ten śmieszny grubasek – Wacek – mógł wymyślić coś tak smacznego. Wtedy Gustaw przemówił:
- Dlaczego mi gratulujecie? Przecież to nie jest mój pomysł. To nie ja przez 2 lata liczyłem gramy, aby odpowiednio dobrać składniki. Tego wszystkiego dokonał Wacław Mądrzalski.
W Sali zapanowała głucha cisza. Nikt nie miał odwagi pierwszy pogratulować Wacławowi. Aż wreszcie gdzieś z tyłu rozległo się donośne:
- Brawo!
Wszyscy się obejrzeli i ujrzeli Klarę, która właśnie szła w kierunku wynalazcy. Pogratulowała mu, uścisnęła dłoń, a wtedy wszyscy zaczęli klaskać. Zaś miedzy Klarą a Wacławem coś zaiskrzyło. To była miłość od pierwszego wejrzenia.
I tak cała historia skończyła się happy endem. Klara i Wacek wzięli ślub. Potem wraz Guciem założyli firmę produkującą pączki – bo tak na cześć wynalazcy często przezywanego Pączusiem - nazwano „słodkie kuleczki”. Pan Mądrzalski doczekał się więc spełnienia swoich marzeń: miał żonę, dzieci, przyjaciela i szacunek ludzi. Na ulicy już nikt się z niego nie wyśmiewał, wręcz przeciwnie – wszyscy mu się kłaniali jako bardzo cenionemu i zasłużonemu dla kraju obywatelowi.
Teraz i wy wiecie, kto wymyślił pączki. Jeśli jesteście odrzucani przez innych, pamiętajcie, że gdzieś czeka na was wasza druga połówka, a w ręku trzyma talerz pysznych, lukrowanych pączków. Wiecie co? Chyba się skuszę na takiego jednego małego pączusia na cześć Wacka Mądrzalskiego i jego przyjaciela – Gucia. Smacznego!

Magdalena Serkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz