sobota, 29 grudnia 2012

Przy Szosie Bydgoskiej w Dobrogościcach już nie straszy…

Dzisiaj to już zupełnie inny lokal (fot. B.G.)
Kiedy jakiś miesiąc temu Pani Basia Gawrońska powiedziała mi, że udaje się do tego lokalu, aby przeprowadzić wywiad, byłam pełna niesmaku. W „Toffek-u” wylądowałam raz w życiu, kilka lat temu na przyjęciu z okazji I Komunii Świętej mojej chrześniaczki i chwile te wspominam jako prawdziwy koszmar!
Po pierwsze, zimno i to tak, że później przez 2 tygodnie poważnie chorowałam.
Po drugie, posucha i głód. Na herbatę czekałam ponad godzinę, a i tak otrzymałam jedynie pół szklanki. Z obiadu dotarły do mnie głównie zimne ziemniaki, za to na siłę wpakowano mi „z łychy” lody, których jeść nie mogę, a żeby wreszcie się napić, musiałam zaryzykować łyk słodkiego soku, którego również mi nie wolno!
Po kilku godzinach tej gehenny zdecydowałam się wracać do domu pieszo, co widząc, krewni postanowili mnie odwieźć, gdyż właśnie jechali do kościoła. Wysiadłam więc pod kościołem i w sklepie zakupiłam napoje dietetyczne i żywność.
„Gościnę” i zimnicę odchorowałam i obiecałam sobie, że nigdy więcej tam noga moja nie postanie…
I nie postała, ale może… Okazuje się bowiem, że lokal przeszedł metamorfozę! Warto zatem dać mu drugą szansę.

Poniżej fragment tekstu, natomiast całą rozmowę można przeczytać oraz zdjęcia obejrzeć na 2. stronie grudniowego wydania „Gminy w obiektywie”.

Zapraszam!

Nowa nazwa – nowa jakość!

Bar pod Dębami


Któż nie znał baru na skraju gminy przy skrzyżowaniu dróg: Rucewo - Dobrogościce, Inowrocław - Bydgoszcz pod nazwą „Toffek”? Niestety, opinia o nim nie należała do najlepszych. Wszystko wskazuje jednak na to, że lokal ten czeka prawdziwy renesans. Odwiedziłam go kilka dni po remoncie i otwarciu dla gości. Powiem krótko – wyjątkowo miłe zaskoczenie. Przepięknie zaaranżowane wnętrze wita wkomponowanym w całość harleyem. Czysto, przyjemnie. a od kominka bije żar płonącego drewna.

Właścicielem baru jest mieszkaniec Białych Błot, Grzegorz Szweda, który w 1998 roku zakupił od p. Kasprzaków grunt przy Szosie Bydgoskiej. Z wykształcenia jest technikiem meblarstwa. Żona Maria to emerytowany nauczyciel, córka jest doktorem psychologii, a syn został grafikiem komputerowym.

Przed laty pan Grzegorz miał firmę stolarską i hurtownię budowlaną. Przez kilka lat prowadził również dużą dyskotekę pod Bydgoszczą. W roku 2003 rozpoczął nową inwestycję – budowę przydrożnego baru. Dzisiaj żałuje, że w nowo otwartym lokalu serwował tanie piwo. Spowodowało to ściągnięcie niezbyt spokojnej klienteli. Nie chce powtórzyć tym razem tego samego błędu. Problemy zdrowotne zmusiły właściciela do wydzierżawienia lokalu. Poddał się operacji, gdyż groził mu wózek inwalidzki i utrata wzroku. Szczęśliwie dla niego udała się operacja wszczepienia w kręgosłup implantów.

1 komentarz:

  1. Dzisiaj jedna z klientek baru skomentowała mój post na Facebook-u: "Jak dla mnie wygląd faktycznie może przyciągnąć. Jest ładnie, czysto i "ciepło". Niestety jedzenie i obsługa nie odbiega niczym od starego Toffek'a. A szkoda...:)".
    Czyli coś drgnęło, ale - jak widać - przydałyby się głębsze zmiany...

    OdpowiedzUsuń