Dzisiaj to już zupełnie inny lokal (fot. B.G.) |
Kiedy
jakiś miesiąc temu Pani Basia Gawrońska powiedziała mi, że udaje się do tego
lokalu, aby przeprowadzić wywiad, byłam pełna niesmaku. W „Toffek-u” wylądowałam
raz w życiu, kilka lat temu na przyjęciu z okazji I Komunii Świętej mojej
chrześniaczki i chwile te wspominam jako prawdziwy koszmar!
Po
pierwsze, zimno i to tak, że później przez 2 tygodnie poważnie chorowałam.
Po
drugie, posucha i głód. Na herbatę czekałam ponad godzinę, a i tak otrzymałam
jedynie pół szklanki. Z obiadu dotarły do mnie głównie zimne ziemniaki, za to
na siłę wpakowano mi „z łychy” lody, których jeść nie mogę, a żeby wreszcie się
napić, musiałam zaryzykować łyk słodkiego soku, którego również mi nie wolno!
Po
kilku godzinach tej gehenny zdecydowałam się wracać do domu pieszo, co widząc,
krewni postanowili mnie odwieźć, gdyż właśnie jechali do kościoła. Wysiadłam
więc pod kościołem i w sklepie zakupiłam napoje dietetyczne i żywność.
„Gościnę”
i zimnicę odchorowałam i obiecałam sobie, że nigdy więcej tam noga moja nie
postanie…
I
nie postała, ale może… Okazuje się bowiem, że lokal przeszedł metamorfozę!
Warto zatem dać mu drugą szansę.
Poniżej
fragment tekstu, natomiast całą rozmowę można przeczytać oraz zdjęcia obejrzeć
na 2. stronie grudniowego wydania „Gminy w obiektywie”.
Zapraszam!
Nowa
nazwa – nowa jakość!
Bar
pod Dębami
Któż nie znał
baru na skraju gminy przy skrzyżowaniu dróg: Rucewo - Dobrogościce, Inowrocław
- Bydgoszcz pod nazwą „Toffek”? Niestety, opinia o nim nie należała do
najlepszych. Wszystko wskazuje jednak na to, że lokal ten czeka prawdziwy
renesans. Odwiedziłam go kilka dni po remoncie i otwarciu dla gości. Powiem
krótko – wyjątkowo miłe zaskoczenie. Przepięknie zaaranżowane wnętrze wita
wkomponowanym w całość harleyem. Czysto, przyjemnie. a od kominka bije żar płonącego
drewna.
Właścicielem
baru jest mieszkaniec Białych Błot, Grzegorz Szweda, który w 1998 roku zakupił
od p. Kasprzaków grunt przy Szosie Bydgoskiej. Z wykształcenia jest technikiem
meblarstwa. Żona Maria to emerytowany nauczyciel, córka jest doktorem
psychologii, a syn został grafikiem komputerowym.
Przed
laty pan Grzegorz miał firmę stolarską i hurtownię budowlaną. Przez kilka lat
prowadził również dużą dyskotekę pod Bydgoszczą. W roku 2003 rozpoczął nową
inwestycję – budowę przydrożnego baru. Dzisiaj żałuje, że w nowo otwartym
lokalu serwował tanie piwo. Spowodowało to ściągnięcie niezbyt spokojnej
klienteli. Nie chce powtórzyć tym razem tego samego błędu. Problemy zdrowotne zmusiły
właściciela do wydzierżawienia lokalu. Poddał się operacji, gdyż groził mu wózek
inwalidzki i utrata wzroku. Szczęśliwie dla niego udała się operacja
wszczepienia w kręgosłup implantów.
Dzisiaj jedna z klientek baru skomentowała mój post na Facebook-u: "Jak dla mnie wygląd faktycznie może przyciągnąć. Jest ładnie, czysto i "ciepło". Niestety jedzenie i obsługa nie odbiega niczym od starego Toffek'a. A szkoda...:)".
OdpowiedzUsuńCzyli coś drgnęło, ale - jak widać - przydałyby się głębsze zmiany...